Już na wstępie Hołownia zadał Biejat kluczowe pytanie, kwestionując jej rzeczywiste intencje w kontekście wyborów prezydenckich. Oczywiście chcę zostać prezydentem i realizować interesy wyborcze; ale stawką wyborów jest też pozycja Lewicy – odpowiedziała Biejat, nie kryjąc, że jej kandydatura ma także wymiar strategiczny dla jej ugrupowania. Podkreśliła, że te wybory zdefiniują przyszły kształt polskiej polityki, w tym kwestie praw człowieka, praw pracowniczych i kryzysu mieszkaniowego. Traktuję te wybory bardzo serio – zapewniła, odpierając sugestie o traktowaniu kampanii jedynie jako platformy do wzmocnienia pozycji Lewicy.
Skrócony tydzień pracy?
Kontrowersje wzbudził postulat Lewicy dotyczący skrócenia czasu pracy przy zachowaniu dotychczasowego wynagrodzenia. Hołownia nie szczędził krytyki, nazywając ten pomysł "polityczną fikcją". Krytykuję ten projekt dlatego, że jest dzisiaj polityczną fikcją. Nie jesteście w stanie zapewnić dzisiaj czterodniowego tygodnia pracy przy tym samy wynagrodzeniu, bo na to po prostu nie zgodzą się polskie firmy – argumentował. Jego zdaniem, realnym skutkiem takiego rozwiązania byłoby wypychanie pracowników na mniej korzystne formy zatrudnienia lub obniżanie ich pensji.
Hołownia wyraził również obawę, że skrócenie czasu pracy mogłoby negatywnie wpłynąć na polską gospodarkę. Jesteśmy pracowitym narodem, który wciąż chcesz rozwijać się, budować swoją siłę i potęgę – stwierdził, podkreślając, że Polacy są nastawieni na rozwój i budowanie dobrobytu.
Debata w Gdyni pokazała, jak różne wizje rozwoju Polski prezentują Lewica i Trzecia Droga. Biejat, choć deklarowała poważne traktowanie prezydenckiego wyścigu, nie ukrywała, że walka o silną pozycję Lewicy jest dla niej równie istotna. Hołownia, z kolei, zdecydowanie odrzucił postulaty Lewicy dotyczące skrócenia czasu pracy, argumentując to realiami gospodarczymi i specyfiką polskiego rynku pracy.