Dwa dni poprzedzające dymisję Grzegorza Schetyny były jednym z najbardziej nerwowych chwil w politycznej karierze Donalda Tuska. Z ustaleń "Wprost" wynika, że premier rozważał nawet scenariusz, w którym Schetyna mógłby za jego plecami spiskować z innymi politykami.

W ciągu dwóch dni poprzedzających odwołanie wicepremiera Tusk odbył serię spotkań z prominentnymi politykami Platformy: Bronisławem Komorowskim, Januszem Palikotem, Jarosławem Gowinem, Radosławem Sikorskim i Sebastianem Karpiniukiem. Każdego z nich sondował w sprawie dymisji Schetyny.

"Chodziło o wyczucie nastrojów i sprawdzenie, czy nikt z nich nie prowadzi rozmów z Grzegorzem. Na szczęście okazało się, że nie i można było spokojnie ogłosić dymisję" - powiedział "Wprost" jeden ze stronników szefa rządu.

Inny polityk Platformy znający kulisy tych wydarzeń dodał: "Tusk jest bardzo ostrożny i to, co zrobił, było rodzajem zabezpieczenia się na wypadek buntu w partii".

Mimo że w Platformie nie doszło do przewrotu, to Tusk musiał pójść na ustępstwa samemu Schetynie. Wymusił on między innymi dymisję najbliższych współpracowników premiera. Dzięki temu do całej rekonstrukcji rządu politycy Platformy mogli dorobić interpretację, że odejście Schetyny nie ma związku z aferą i jest wyłącznie wzmocnieniem klubu parlamentarnego PO. Schetyna wymógł także na Tusku, by ten nie powierzał nikomu teki wicepremiera.

Z ustaleń "Wprost" wynika również, że dymisja Schetyny mogła być efektem konsultacji Tuska zJanem Krzysztofem Bieleckim, byłym premierem i obecnym prezesem Banku Pekao, który od dawna doradzał premierowi ograniczenie wpływów Grzegorza Schetyny.









Reklama