Szkolenie milicji plemiennych - wzorowane na amerykańskich doświadczeniach w Iraku - opisał we wczorajszym wydaniu dziennik "Guardian". Źródła brytyjskiej gazety twierdzą, że Waszyngton przeznaczy na związane z nim wydatki aż 1,3 miliarda dolarów. Pomysł ma poparcie najważniejszych decydentów w USA oraz amerykańskiego dowódcy sił NATO w Afganistanie, wywodzącego się z sił specjalnych generała Stanley'a McChristala.

Reklama

Założenia projektu są proste: Amerykanie chcą "wynajmować" oddziały podporządkowane lokalnym "komendantom" oraz starać się przewerbować dotychczasowych stronników talibów. Do każdego z takich oddziałów dołączą członkowie sił specjalnych USA, którzy będą je szkolić i nadzorować ich działanie.

Jak przekonują walczący pod Hindukuszem żołnierze NATO dziś większość rebeliantów współpracuje z talibami nie z powodów ideologicznych tylko dla pieniędzy. A oferta złożona przez Amerykanów może znacznie uszczuplić szeregi fundamentalistów. Dla niezwiązanych trwałymi sojuszami z talibami Pasztunów zmiana patrona nie stanowi większego problemu.

Krytycy wskazują jednak, że również Amerykanie nie mogą liczyć na długotrwałą lojalność nowopowoływanej siły zbrojnej. Ich zdaniem "proamerykańskość" milicji skończy się wraz z obcięciem funduszy na ich opłacanie.

- Nie jest jeszcze jasne, co dokładnie się dzieje, ale starszyzna rodowa ma w oczach wyłącznie dolary i większość jej członków chce się koniecznie zakwalifikować do programu - twierdzi jeden z rozmówców Guardiana, który przygląda się planom USA w prowincji Paktia.

Reklama

Zdaniem analityków efektem programu Amerykanów będzie powstanie pod Hindukuszem czwartej - obok zachodnich kontyngentów, afgańskiej armii i talibów - siły, która w chwili, gdy NATO postanowi wycofać się, zostanie bez pieniędzy, za to doskonale uzbrojona i chętna do uprawiania polityki za pomocą AK-47. Eksperci porównują sytuację do pierwszej połowy lat 90., kiedy to kraj opanowały niewielkie, ale nie przyjmujące od nikogo rozkazów, grupy zbrojne.

Ich głównym zajęciem było "panowanie" na niewielkim terytorium (dystryktu lub kilku dystryktów) i zbieranie "podatków" na lokalnych drogach. Bezprawie, jakie panowało wówczas w całym kraju, przyczyniło się do tego, że Afgańczycy udzielili poparcia talibom, którzy jako jedyni byli w stanie zagwarantować względną stabilizację i ograniczyć samowładztwo milicji.