"To niepokojące, że z zimna, odwodnienia i ran umierają ludzie, których można by z łatwością uratować" - oświadczył były prezydent USA Bill Clinton, wysłannik specjalny ONZ na Haiti.

"To dużo gorsze niż huragan" - powiedział z kolei pomocnik lekarza Jimitre Coquillon. "Nie ma wody. Nie ma nic. Ludzie umrą z pragnienia".

Mieszkańcy Port-au-Prince drugą noc z rzędu spędzili pod gołym niebem po potężnym trzęsieniu ziemi, które mogło spowodować nawet ponad 100 tys. ofiar śmiertelnych. Czekają na pierwszą pomoc, której pilnie potrzebują.

Kilkadziesiąt tysięcy Haitańczyków spało w nocy ze środy na czwartek na Polach Marsowych, słynnej alei Port-au-Prince, która przeistoczyła się w gigantyczny obóz dla uchodźców. Czerwony Krzyż szacuje, że 3 mln osób - jedna trzecia ludności - może potrzebować pilnej pomocy.

Organizacja Lekarze bez Granic opatruje rannych w dwóch szpitalach, które nie uległy zniszczeniu, i otwiera kliniki polowe w namiotach. Setki kubańskich lekarzy, którzy już wcześniej znajdowali się na Haiti, pomagają rannym w szpitalach polowych. Furgonetki są wykorzystywane jako ambulanse, a drzwi - jako nosze.

Mieszkańcy usiłują odkopywać ludzi znajdujących się pod ruinami przy pomocy młotów i gołych rąk.

Wszędzie leżą martwe ciała. Są doniesienia o ucieczce z głównego więzienia w Port-au-Prince grupy więźniów. Mieszkańcy plądrują zniszczone domy w poszukiwaniu jedzenia.

W środę w Port-au-Prince wylądował samolot linii lotniczych Icelandair z żywnością i wodą. Dotarł także kanadyjski samolot transportowy, dwie maszyny amerykańskich służb pogranicznych i jeden amerykański samolot transportowy. Przywiozły one zestawy pierwszej pomocy, koce, mydła, baterie elektryczne itp.

Rząd Japonii zapowiedział w czwartek, że przekaże Haiti 5 mln dolarów pomocy humanitarnej za pośrednictwem UNICEF i Światowego Programu Żywnościowego. Wysłanie na Haiti 75-osobowej ekipy ratunkowej zapowiedziała Indonezja, która często nawiedzają klęski żywiołowe, w tym trzęsienia ziemi.















Reklama