"To bardzo rzadka, jeśli nie bezprecedensowa decyzja" - twierdzą amerykańscy prawnicy cytowani przez dziennik "New York Limes". Nawet w czasach prezydentury George’a W. Busha, który w pełni popierał toczoną przez Amerykę wojnę z terroryzmem, na czarnych listach Centralnej Agencji Wywiadowczej nie było amerykańskich obywateli. Nowa administracja nie ma jednak w tej sprawie żadnych oporów. "Wywiad podejmuje bezpośrednie akcje przeciw terrorystom. A jeśli elementem takiej operacji będzie zabicie Amerykanina, to zdobędziemy na to pozwolenie" - zapowiedział już w lutym szef połączonych służb wywiadowczych w Białym Domu Dennis C. Blair.

Reklama

Wówczas nie było jednak mowy o konkretnych osobach. Teraz na celowniku agentów i bezzałogowych predatorów znalazł się Awlaki - pochodzący ze stanu Nowy Meksyk duchowny oskarżony o inspirowanie m.in. trzech zamachowców, którzy 11 września zaatakowali WTC i Pentagon. Jego wskazówek słuchali też terrorysta, który próbował wysadzić się w ostatnie Boże Narodzenie na pokładzie samolotu z Amsterdamu do Detroit, oraz wojskowy lekarz Nidal Malik Hassan, który w listopadzie 2009 r. zastrzelił 13 żołnierzy w bazie Fort Hood.

Al-Awlaki - który w 2004 r. wyjechał z USA do Jemenu - jest dziś jednym z najważniejszych ludzi Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim. Amerykańskie służby wywiadowcze są przekonane, że jest on nie tylko uzdolnionym propagandystą rekrutującym na Zachodzie, a zwłaszcza w USA, młodych adeptów dżihadu. Do pewnego stopnia może on wciąż kierować tajnymi strukturami Al-Kaidy w Stanach Zjednoczonych oraz niemal na pewno angażowany jest w szkolenie terrorystów chcących atakować USA. "Prawdopodobnie w kategoriach zagrożenia dla Amerykanów Al-Awlaki powinien zostać określony jako terrorysta numer 1" - twierdzi Jane Harman, szefowa podkomisji ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Izby Reprezentantów.

czytaj dalej >>>



Biały Dom jest również o tym przekonany, skoro zaakceptował dopisanie nazwiska radykała do czarnej listy wywiadu. Obejmujący kilkadziesiąt nazwisk spis terrorystów do natychmiastowej eliminacji aktualizuje się co pół roku, przy czym Biały Dom jest jedynie informowany o zmianach. Inaczej w przypadku dopisania do listy amerykańskiego obywatela - wtedy decyzję taką musi autoryzować Narodowa Rada Bezpieczeństwa.

Nie da się wykluczyć, że nazwisk Amerykanów na liście CIA - i osobnej, którą układają wojskowi - będzie teraz przybywać. "Mam nadzieję, że tak właśnie się stanie" - mówi w rozmowie z nami Joshua Muravchik, znany amerykański ekspert w sprawach terroryzmu z Johns Hopkins University. "Jesteśmy w stanie wojny, co oznacza, że musimy zabijać terrorystów. Dotyczy to również amerykańskich obywateli. Gdyby Al-Awlaki został zabity wcześniej, być może udałoby się ocalić życie wielu ludziom" - dodaje.

Zdaniem Muravchika obywateli USA, którzy przystali do Al-Kaidy, nie jest wielu - chodzi o kilka, najwyżej kilkanaście osób. Niektórzy już zostali aresztowani. W więzieniu siedzą m.in. skazany za przygotowywanie ataków w USA Jose Padilla czy schwytany w Afganistanie "amerykański talib" John Walker Lindh. Na wolności pozostaje z kolei pochodzący z Alabamy Omar Hammani - dziś nazywany Abu Mansurem Al-Amrikim - jeden z liderów somalijskiej grupy Al-Szabab, który próbuje rekrutować rodaków za pomocą płomiennych apeli umieszczanych w internecie. "On też może się stać kiedyś celem polowania" - komentuje Muravchik. Al-Awlaki zaangażował się w operacyjne przygotowanie ataków terrorystycznych, ale wkrótce nawet współudział w terrorystycznej propagandzie może skutkować wpisaniem na czarną listę.