Od poniedziałku na Białorusi trwa przedterminowe głosowanie, co tylko sprzyja manipulacjom. "Studenci są przymuszani, by głosować przed terminem" - alarmuje opozycyjna kandydatka Lubou Kamieniewa. W ten sposób przed niedzielą może zagłosować nawet co czwarty Białorusin. "Nie ma żadnej kontroli nad tym, co się dzieje z urnami" - twierdzi inny kandydat Aleś Łahwiniec. Podczas ostatnich wyborów poparcie dla opozycji w głosowaniu przedterminowym było kilkukrotnie niższe niż w przypadku kart wrzuconych w dniu wyborczym. Statystycznie takie różnice są niewytłumaczalne.

Reklama

Areszt za kibicowanie

Władze obiecały wpuszczenie opozycjonistów do komisji wyborczych, jednak ostatecznie wśród 69 tys. członków komisji znalazło się zaledwie 76 osób. Kandydaci, którym udało się zarejestrować, byli poddawani naciskom. Wolha Karacz ze Zjednoczonej Partii Obywatelskiej została w środę skreślona z list wyborczych, bo komisja uznała, że rozdawane przez nią baloniki z logo partii są formą przekupstwa. Chadeka Jauhiena Waśkowicza milicja zatrzymała i poturbowała po "anonimowej" skardze na to, że kandydat… krzyczał na meczu hokejowym. Uładzimier Dziawatka z Młodego Frontu zrezygnował ze startu w wyborach po tym, jak KGB zaczęła straszyć jego matkę emerytkę.

Wątpliwości obrońców praw człowieka budzi nie tylko zachowanie władz podczas kampanii wyborczej. W lutym brutalnie rozpędzono wiece opozycji, uchwalono też prawo nakładające kaganiec na internet. Od lipca kontrolę nad siecią przejmą służby specjalne, a dostęp do podejrzanych stron będzie blokowany. Tak padnie ostatni bastion wolnego słowa - o ile w kioskach można dostać zaledwie dwie gazety opozycyjne, w internecie roi się od niezależnych portali. Także w lutym władze przypuściły atak na wiernych Andżelice Borys działaczy mniejszości polskiej i odebrały im Dom Polski w Iwieńcu.

Reklama

czytaj dalej >>>



Rozwiać iluzję wolności

Reklama

"To powtórka z rozrywki: przed wyborami w 2006 r. także przykręcono śrubę Polakom" - mówił nam polityk opozycji Aleś Michalewicz. "Konflikt nie ma charakteru etnicznego, lecz polityczny" - dodawał przypominając, że Związek Polaków na Białorusi pozostaje najprężniejszą organizacją niekontrolowaną przez władze. "Reżim w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy stworzył iluzję większej wolności. Zachód się na to nabrał, ale teraz władze muszą przykręcić śrubę, by pozbawić złudzeń własnych obywateli" - tłumaczył nam publicysta Pawał Szaramiet. Sam Szaramiet, przebywający na emigracji w Rosji, przed miesiącem został pozbawiony białoruskiego obywatelstwa.

Łukaszence udał się misterny gambit. Dzięki kilku ustępstwom (np. amnestii dla więźniów politycznych) przekonał Zachód do zniesienia blokady Mińska. MFW przyznał Białorusi 3,5 mld dol. linii kredytowej. "Powinniśmy podziękować naszym, w cudzysłowie, wrogom: MFW, Europie i Zachodowi" - nie ukrywał prezydent. Dzięki pożyczkom Mińsk wciąż wytrzymuje naciski Rosji, zaś prezydent może pozwolić sobie na antyrosyjskie gesty: przyznał azyl przywódcy Kirgistanu Kurmanbekowi Bakijewowi, którego obalenie co najmniej milcząco wspierała Rosja, a w środę oskarżył Moskwę o pogłębianie kryzysu na Białorusi. O rosyjskim premierze Łukaszenka nie mówi już inaczej niż per "Putin". To rażąca zmiana wobec pełnego szacunku "Władimira Władimirowicza", jak tytułował go w czasach, gdy nie mógł liczyć na wsparcie Zachodu. Problem jednak w tym, że sam Zachód z tej gry Łukaszenki między Moskwą a Brukselą ma niemal zerowe korzyści.