W zeszłym tygodniu w kilkunastu miastach całej Białorusi milicja i KGB przypuściły szturm na biura i mieszkania aktywistów ruchu Mów Prawdę! (HP), którym kieruje charyzmatyczny poeta Uładzimier Niaklajeu. Niaklajeu i dwaj jego współpracownicy zostali we wtorek aresztowani; na wolność wyszli w piątek. Grożą im procesy za rozpowszechnianie fałszywych informacji dotyczącej towarów i usług, choć żadnej działalności gospodarczej nie prowadzą.
Stowarzyszenie HP działa niezależnie od dotychczas funkcjonujących, skostniałych i niecieszących się zaufaniem partii opozycyjnych. W ciągu dziewięciu dni poprzedzających aresztowania ludzie Niaklajeua zebrali 11 tys. podpisów za nadaniem głównym ulicom Mińska i Grodna imienia zmarłego w 2003 r. Wasila Bykaua, najwybitniejszego białoruskiego pisarza, znanego ze swojej niechęci do Aleksandra Łukaszenki.
Mów Prawdę! śledzi też sposób wydatkowania funduszy publicznych, obnażając ich marnotrawstwo. W poszczególnych akcjach nie waha się też korzystać ze wsparcia władz lokalnych, rozmiękczając wierny Łukaszence monolit. HP ujawnia też oczywiste kłamstwa władz: po kwietniowym orędziu prezydenta zorganizował nawet konkurs z nagrodami na największe niedociągnięcia przemówienia.
To nowa jakość w działaniach opozycji. Starzy działacze pogrążeni w wewnątrzopozycyjnych konfliktach, nie potrafili przedstawić konkretnych pomysłów na rozwój kraju, poza ogólnym hasłem „precz z Łukaszenką”. Dlatego według ostatnich badań wiarygodnego instytutu socjologicznego Zierkało-Info, aż 42 proc. Białorusinów odnosi się do działań opozycji z obojętnością, a jedynie 17 proc. - z zainteresowaniem.
Oliwy do ognia dodały polityczne deklaracje Niaklajeua. W kilku wywiadach nie wykluczył udziału w zimowych wyborach prezydenckich. Nie ukrywa też, że otrzymuje finansowe wsparcie z Rosji, nie precyzując, kogo konkretnie ma na myśli. - Istnienie wiele faktów potwierdzających, że kampania została sfinansowana z Rosji - mówi nam politolog z Centrum Edukacji Politycznej Andrej Lachowicz. Kampanię Niaklajeua licznie wspomagają członkowie postkomunistycznej partii Sprawiedliwy Świat, której lider Siarhiej Kalakin krytykuje politykę władz z pozycji prorosyjskich.
- Rosjanie przeprowadzają teraz różne konsultacje. Najwyraźniej zaczęli myśleć, co dalej zrobić z Białorusią - mówił były opozycyjny kandydat na prezydenta Alaksandar Kazulin po powrocie z Moskwy w sierpniu 2009 r. To wówczas po raz pierwszy zaczęto głośno mówić o zainteresowaniu Kremla współpracą z antyrządowymi środowiskami na Białorusi.
Czytaj dalej >>>
Prawdopodobnie właśnie wsparcie z Rosji doprowadziło do tak brutalnej rozprawy z ruchem. Podczas przesłuchań działaczy HP funkcjonariuszy KGB i MSW szczególnie interesowała kwestia źródeł finansowania ruchu. Nieprzypadkowo w marcu specsłużby przeszukały też mieszkanie lidera Europejskiej Białorusi, byłego wiceszefa MSZ Andreja Sańnikaua. Niedawno amerykański „Newsweek” właśnie jego nazwisko wymieniał w kontekście poparcia przez Kreml w najbliższych wyborach. Sam Sańnikau unika odpowiedzi na pytania o tę kwestię, deklarując jedynie, że „Rosja jest naszym strategicznym partnerem”.
Prezydent Łukaszenka zdaje sobie sprawę, że jedyne realne zagrożenie dla jego władzy wiąże się z sytuacją, w jakiej jego potencjalnego rywala w ten lub inny sposób wesprą Rosjanie. A w związku z coraz wyraźniej antyrosyjską postawą Mińska, taka ewentualność nabiera cech realności. - Przed zimowymi wyborami represje będą się nasilać. Władza daje do zrozumienia - także Rosjanom - że o żadnym realnym wyborze nie może być mowy - twierdzi Andrej Lachowicz.
p
Ludzie chcą dobrobytu, a nie praw człowieka
MICHAŁ POTOCKI: Kampania Mów Prawdę! dopiero wystartowała, a już napotkała na represje, jakich klasyczna opozycja nie widziała od lat. Naprawdę stanowicie tak olbrzymie zagrożenie?
SIARHIEJ WAŹNIAK*: Myślę, że władza po prostu prawidłowo oceniła sytuację. Ludzi na Białorusi nie interesuje demokracja czy prawa człowieka, a to ulubione tematy opozycji. Ludzi interesują sprawy socjalne, edukacja ich dzieci, działalność urzędników, dobrobyt. Dlatego skupiliśmy się na tych kwestiach. Od początku założyliśmy też ponadpartyjność naszych działań. Nie jesteśmy alternatywą dla starej opozycji, stanowimy raczej jej nowy poziom.
Przecież sam pan jest ważnym działaczem partyjnym. Naprawdę nie macie żadnych ambicji politycznych?
To prawda, wśród aktywistów jest wielu działaczy opozycji. W zbliżających się wyborach prezydenckich wykorzystamy w nich nasze zasoby, aby wesprzeć kandydata alternatywnego wobec Łukaszenki, choć póki co nie znamy jego nazwiska.
Czy takim kandydatem może być wasz lider Uładzimier Niaklajeu?
Początkowo Niaklajeu odżegnywał się od kandydowania. Ale poprzez te trzy dni aresztu władze mocno wepchnęły go do bieżącej polityki. Dziś nie sposób przewidzieć, co z wyborami. Zdecyduje sam Niaklajeu.
Czytaj dalej >>>
Dopuszczacie możliwość współpracy z władzami?
Oczywiście, że tak. Bardzo byśmy tego chcieli. Naszym założeniem jest konstruktywność, a nie krytyka dla samej krytyki. Naszą pierwszą akcją było właśnie pisanie do władz listów sygnalizujących konkretne problemy. Problem w tym, że nie widać takiej gotowości po drugiej stronie.
Część opozycji twierdzi, że wasza akcja jest inspirowana przez Rosję.
Kreml nie jest chyba gotowy, aby otwarcie wesprzeć antyrządowe projekty. Choć Łukaszenki i oni mają dosyć. Mamy natomiast poparcie, także finansowe, ze strony rosyjskich obywateli, Białorusinów mieszkających w Rosji.
* Siarhiej Waźniak, jeden z zatrzymanych w ubiegłym tygodniu działaczy kampanii Mów Prawdę!, polityk opozycyjnej partii Sprawiedliwy Świat