Choć na ulicach oraz obiektach sportowych nie zawieszono portretów pierwszego sekretarza Hu Jintao, premiera Wen Jiabao czy Deng Xiaopinga, twórcy reform gospodarczych, które od 30 lat przekształcają Chiny w jedną z największych potęg świata, wciąż najwięcej do powiedzenia w Chinach ma partia komunistyczna.

Reklama

KPCh jest najliczniejsza na świecie: liczy 70 mln członków, ale ważni są jedyni liderzy. W centrali struktury władzy są celowo niezwykle złożone. Formalnie pierwsze skrzypce odgrywa 9-osobowy Komitet Stały Biura Politycznego. Nie ma jednak jasnych reguł mianowania jego członków, a Chińczycy dowiadują się o zmianach w KSBP dzięki zdjęciom, jakie publikuje partyjny "Dziennik Ludowy".

Komitet musi liczyć się z innymi, wpływowymi strukturami: Biurem Politycznym, 300-osobowym Komitetem Centralnym, Centralną Komisją Wojskową oraz Centralną Komisją Kontroli Dyscypliny, która organizuje co pewien czas pokazowe procesy złapanych na korupcji urzędników. Struktury partyjne uzupełnia rząd, który formalnie jest odpowiedzialny za prowadzenie bieżącej polityki, a także armia, która - jak pokazało krwawe zdławienie studenckiego buntu na placu Tienanmen prawie 20 lat temu - pozostaje ostatecznym gwarantem zachowania ustroju.

Więc kto kieruje Chinami? Jeśli ktoś chciałby wskazać człowieka numer jeden w Państwie Środka, to będzie nim Hu Jintao. Od 2002 r. pierwszy sekretarz KPCh, a od 2003 r. prezydent. Ten 66-latek z wykształcenia inżynier-hydraulik jest reprezentantem "młodego" pokolenia działaczy. Hu podtrzymuje wizerunek bezbarwnego aparatczyka, który nie ma wyrobionych poglądów. To z jednej strony reprezentant betonu, a z drugiej liberał, którego córka mieszka w Kalifornii.

Wbrew nadziejom Zachodu Hu nie poluzował cenzury i nie dał większej swobody organizacjom pozarządowym i religijnym. Ale jednocześnie znacząco zmienił politykę państwa - ponieważ komunistyczna ideologia coraz mniej pasuje do szybko rozwijającego się państwa, jego ekipa zaczęła umacniać nacjonalistyczny charakter reżimu. Bardziej niż idea Mao Chińczyków ma teraz jednoczyć nienawiść do Japonii, rywalizacja z Ameryką i dążenie do przejęcia kontroli nad Tajwanem.

Jednak Hu Jintao musi liczyć się z innymi aparatczykami. Najwięcej do powiedzenia mają premier Wen Jiabao oraz Wu Bangguo, przewodniczący Stałego Komitetu Narodowego Kongresu Ludowego (marionetkowy parlament). Do tej trójki dołączyli ostatnio wiceprezydent Xi Jinping oraz pierwszy wicepremier Li Keqiang. Podejmowane przez Państwo Środka decyzje są wypadkową ich wpływów i grą ich interesów.

Rozwój kraju od śmierci Mao Zedonga w 1976 r. pokazuje, że tak złożona struktura władzy stanowi skuteczne zabezpieczenie przed powtórzeniem szaleńczych eksperymentów pierwszych dziesięcioleci Republiki Ludowej, jak wielki skok czy rewolucja kulturalna, które pochłonęły miliony ofiar. Równocześnie jednak Chiny stały się krajem mało sterownym: władza nie jest w stanie sprawnie odpowiedzieć na takie narastające problemy jak zanieczyszczenie środowiska czy rosnące kontrasty społeczne.

Reklama

A twarzą reżimu pozostaje coraz bardziej mityczny Mao, którego wyidealizowane, młodzieńcze oblicze zdobi wszystkie banknoty. Młodzi Chińczycy mówią o nim "Przewodniczący". To określenie nacechowane wielkim szacunkiem. Ale w szczegóły jego biografii wolą się nie wdawać: to zbyt ryzykowny temat.

p

Największe zbrodnie komunistycznej władzy:

MASOWE EGZEKUCJE
Oficjalne dane mówią o 470 egzekucjach wykonanych w zeszłym roku, jednak według Amnesty International co roku na karę śmierci skazywanych jest ok. 8 tys. osób. To oznacza, że chińskie państwo zabija więcej więźniów niż wszystkie pozostałe kraje świata. Kara śmierci grozi w Chinach m.in. za oszustwa podatkowe, korupcję czy defraudacje.

OBOZY REEDUKACYJNE
Pod hasłem "reedukacji przez pracę" zbudowano w kraju sieć obozów koncentracyjnych. Wysyła się do nich nie tylko przestępców, ale też przeciwników reżimu: opozycjonistów, działaczy religijnych, aktywistów walczących o prawa mniejszości. W obozach przetrzymywanych jest obecnie ok. 2 mln osób. Muszą pracować po kilkanaście godzin dziennie, a zyski zagarnia reżim. Często więźniowie są zmuszani do oddawania narządów wewnętrznych, które potem trafiają do zachodnich klinik. Chińskie prawo zezwala na zamykanie krnąbrnych obywateli w obozach bez wyroków sądowych nawet do 4 lat.

PRZEŚLADOWANIE MNIEJSZOŚCI
Polityka chińskich władz zmierza do wynarodowienia mniejszości etnicznych. Jedyna wersja islamu, jaką mogą wyznawać Ujgurzy, została "poprawiona" przez władze, a pod hasłem unowocześniania niszczona jest kultura Tybetu. Etniczni Chińczycy z innych części kraju otrzymują od władz preferencyjne warunki przy przesiedleniu do Tybetu i prowincji Xinjiang, w której mieszkają Ujgurzy.

MASOWE WYSIEDLENIA
Podczas ośmioletnich przygotowań do igrzysk aż 1,5 mln ludzi musiało opuścić swoje domy - twierdzą organizacje walczące o prawa człowieka. Oznacza to, że każdego miesiąca buldożery niszczyły mieszkania 15 tys. osób. Ludzie tracący dorobek całego życia rzadko kiedy otrzymywali choć minimalne odszkodowania.

PRZYMUSOWE ABORCJE
W 1979 r. w Chinach wprowadzono tzw. politykę jednego dziecka. Kobiety, które nie stosują się do zaleceń państwa, poddawane są przymusowej aborcji i sterylizacji. Nikt jednak nie jest w stanie oszacować liczby zabiegów przerywania ciąży. W marcu 2005 r. działacze społeczni z prowincji Shandong donieśli o 120 tys. kobiet, które padły ofiarą aborcyjnej akcji wprowadzonej przez lokalne władze. Podobne doniesienia docierają także z innych części kraju.

NAJWIĘKSZY TRUCICIEL
Chiny to nie tylko najdynamiczniej rozwijająca się gospodarka świata. To także największy spośród ekologicznych trucicieli. Niechlubny rekord padł w ubiegłym roku: Państwo Środka wyprodukowało ponad 6 mln ton gazów powodujących ocieplenie klimatu, wyprzedzając tym samym Stany Zjednoczone. I na tym poziomie się nie skończy: najnowsze prognozy mówią, że Chiny do połowy wieku co najmniej podwoją emisję C02.