"Endeavour" już pięć razy był przygotowywany do startu, ale na przeszkodzie stawały usterki techniczne i fatalna pogoda - burze, błyskawice i potężne chmury grożące tornadem. W czwartek żywioły wreszcie były łaskawe dla astronautów. "Pogoda poszła na współpracę, czas lecieć" - ogłosił zadowolony dyrektor startu Pete Nickolenko. O 6.03 miejscowego czasu prom wystartował.
>>>Stacja kosmiczna spadnie i spłonie
Zobacz start amerykańskiego wahadłowca:
p
"Endeavour" wiezie na Międzynarodową Stację Kosmiczną siedmiu astronautów. Kiedy wszyscy znajdą się na pokładzie stacji kosmicznej, załoga będzie składać się z Amerykanów, Kanadyjczyków, Rosjan, Belga i Japończyka. Prom przewozi też kluczowy element budowanego przez niemal 20 lat japońskiego orbitalnego laboratorim Kibo. W trakcie 16 dni misji astronauci aż pięć razy wyjdą w przestrzeń kosmiczną. Będą jednak musieli odcumować od stacji przed ukończeniem prac na pokładzie "Endeavoura", aby ustąpić miejscarosyjskiemu statkowi "Progress", który przywiezie na ISS niezbędne zapasy.
Ale start nie odbył się bez problemów. Od potężnego zbiornika paliwa zamontowanego pod promem oderwało się około ośmiu fragmentów piankowej izolacji. "Co najmniej dwa kawałki uderzyły w kadłub <Endeavoura>" - mówi szef operacji kosmicznych NASA, Bill Gerstenmaier. Kawałki zbiornika paliwa trafiły prom w spojenie prawego skrzydła i kadłuba. Astronauci mają na pokładzie niezbędne do naprawy uszkodzonego poszycia narzędzia i części, gdyby jednak uszkodzenia okazały się zbyt duże, załoga może zostać zmuszona do przeprowadzki na stację kosmiczną na około 2-3 miesiące - do czasu przylotu następnego wahadłowca.
Od czasu katastrofy promu Columbia w 2003 roku podczas lotu przez ziemską atmosferę NASA wprowadziła nowe procedury bezpieczeństwa, a każde uszkodzenie poszycia kadłuba promu jest gruntownie badane. Załoga Columbii zginęła właśnie z powodu niewielkiej dziury w skrzydle statku, którą wybił kawałek poszycia podczas startu.