Firma, która produkuje iPhony, iPady i inne elektroniczne gadżety dla klientów takich, jak Apple, Sony, Dell, Nokia i Hewlett-Packard, poinformowała, że podwyżka w Chinach wejdzie natychmiast w życie.

Reklama

Jak powiedział przedstawiciel Foxconna, firma ma nadzieję, że dzięki podwyżce "robotnicy nie będą musieli brać tylu nadgodzin i zyskają więcej czasu na odpoczynek i lepsze środowisko pracy", a być może podniesie to także wydajność i jakość pracy w zakładach.

Podstawowa pensja w chińskich zakładach Foxconna wynosi obecnie około 900 juanów (130 dolarów) miesięcznie.

Foxconn brał wcześniej pod uwagę podniesienie miesięcznego uposażenia o 20 proc. ze względu na rosnący brak rąk do pracy w Chinach, które podźwignęły się z kryzysu. Ostatecznie podwyżka jest większa.

Reklama

W tym roku w południowych Chinach samobójstwo popełniło 10 pracowników Foxconna, głównie robotników, rzucających się z okna. Trzem samobójcom nie udało się zabić. W zeszłym tygodniu żyły podciął sobie 25-letni robotnik w pracowniczym hotelu. Oprócz tego życie odebrał sobie jeszcze jeden pracownik, z zakładów Foxconna w północnych Chinach.

Działacze oskarżają firmę o sztywny styl zarządzania, zbyt szybkie przesuwanie się taśm produkcyjnych, wojskową dyscyplinę i zmuszanie do pracy ponad siły. Jak mówią, osoby mieszkające w hotelu pracowniczym prawie ze sobą nie rozmawiają z powodu wyczerpania.

W reakcji na samobójstwa pracowników wokół budynków firmy rozciągnięto siatki bezpieczeństwa i zapowiedziano zatrudnienie psychologów. Pracowników podzielono na 50-osobowe grupy, których członkowie mają pilnować się nawzajem, obserwując, czy któryś z kolegów nie wykazuje oznak utraty równowagi emocjonalnej.

Reklama

Podwyżki płac w Foxconnie wpisują się w szersze zjawisko w Chinach, jakim jest wzrost płac robotników.

24-procentowe podwyżki w tym tygodniu dał strajkującym pracownikom w fabryce części samochodowych w południowych Chinach koncern Honda.

W 2008 roku płace około 150 mln chińskich robotników wzrosły o 19 proc. i o 16 proc. w 2009 roku, nawet jeśli eksporterzy ucierpieli wskutek globalnego kryzysu finansowego - uważa Cai Fang, stojący na czele Instytutu Gospodarki, Ludności i Pracy Chińskiej Akademii Nauk.

Jak wskazują specjaliści, Chiny znalazły się w tzw. lewisowskim punkcie zwrotnym, w którym gospodarka od nadwyżki siły roboczej przechodzi do braku pracowników niewykwalifikowanych i wówczas gwałtownie zaczynają rosnąć płace.