Ten były agent CIA, związany obecnie z Fundacją Obrony Demokracji argumentuje, że tzw. Zielony Ruch, który narodził się w Iranie po zeszłorocznych wyborach prezydenckich, jest siłą potencjalnie zdolną do przejęcia władzy, ale wymaga to pomocy amerykańskiej.

Reklama

"Prezydent Obama mógłby zrobić dużo więcej w tym kierunku. Angażując się w pomoc dla ruchu wolnościowego, zwiększyłby na pewno szanse, że nie będziemy musieli żyć z groźbą bomby atomowej będącą pod kontrolą zajadle antyamerykańskich i antysemickich duchownych islamskich" - pisze Gerecht.

Jego zdaniem, chociaż uliczne demonstracje po zeszłorocznych wyborach nie obaliły rządu, Republika Islamska jest obecnie "permanentnie niestabilna" i do nowych protestów nie dochodzi tylko wskutek obecności na ulicach tysięcy agentów służby bezpieczeństwa.

"Sytuacja ta stwarza ogromną okazję dla USA. Ajatollah Chamenei (religijny i polityczny przywódca Iranu - PAP) będzie dużo bardziej skłonny do kompromisów w sprawie broni atomowej, jeżeli będzie czuł, że może zostać obalony przez Zielony Ruch. Zdrowy rozsądek i względy strategiczne powinny skłonić prezydenta Obamę do poparcia wielokrotnych postulatów tego ruchu, aby pomóc mu w zaopatrzeniu się w środki łączności" - pisze Gerecht.

Reklama

Chodzi tu - jak wyjaśnia były funkcjonariusz amerykańskiego wywiadu - o zapewnienie opozycji dostępu do satelitarnych łącz internetowych, które są dużo trudniejsze do blokowania przez reżim, niż łącza lądowe.

Zdaniem autora, w ten sposób "kosztem zaledwie 50 milionów dolarów rocznie USA mogłyby otworzyć dla internetu całe terytorium Iranu".