Izraelskie siły powietrzne dopadły 45-letniego Dżamala Abu Samhadana w obozie dla bojowników palestyńskich na południu Strefy Gazy. Szef służby bezpieczeństwa był odpowiedzialny za zamachy na żołnierzy izraelskich w ramach intifady, czyli powstania palestyńskiego, rozpoczętego prawie sześć lat temu. Wcześniej kilkakrotnie udawało mu się uniknąć śmierci w trakcie zamachów.
Samhadana został 20 kwietnia mianowany generalnym inspektorem palestyńskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, które odpowiada za sferę bezpieczeństwa w Autonomii Palestynskiej. "Izrael wie, że Samhadana pracuje dla rządu i przez zabicie go próbuje dać sygnał wszystkim jego członkom - od premiera do najniższego rangą pracownika - że są potencjalnym celem" - powiedział sekretarz palestyńskiego gabinetu Ghazi Hamad.
Rzeczniczka izraelskiego lotnictwa zastrzegła się, że celem nalotu był obóz, w którym szkolili się teroryści, a nie szef służby bezpieczeństwa.
Terroryści ze Strefy Gazy już zapowiedzieli odwet. "Syjonistyczny twór i syjonistyczne osiedla w pobliżu Gazy nie będą już więcej czuły się pewne i bezpieczne. Nasze rakiety wedrą się w głąb syjonistycznej jednostki, a nasi bohaterowie wysadzą się w powietrze w otoczeniu ich brudnych ciał" - napisali w odezwie.
Wieść o śmierci szefa służby bezpieczeństwa rozeszła się błyskawicznie po Strefie Gazy. Tysiące żałobników, pochodzących zwłaszcza z jego rodzinnego miasta Rafa, zgromadziło się wokół szpitala, w którym leżą jego zwłoki.
Dżamal Abu Samhadana znajdował się od dawna na izraelskiej liście ludzi przeznaczonych do zabicia. Zginął wczoraj wieczorem w wyniku nalotu przeprowadzonego przez izraelskie samoloty. Jest to pierwszy przypadek zabicia osoby mianowanej do rządu Autonomii Palestyńskiej z ramienia terrorystycznego Hamasu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama