Dla dzieciaków, którym udało się uciec z najgroźniejszych rejonów naszego świata, zaraz na początku roku szkolnego funduje się potężną dawkę nauki angielskiego, a dopiero po jakimś czasie przechodzi do właściwych zajęć. Nikt nie jest w stanie zapewnić im nauki w pasztu, farsi, kazachskim, chorwackim, zulu, suahili czy krio. A skoro do szkoły trafiły dzieci z Sierra Leone czy Afganistanu, trzeba o nie zadbać.

Przy tym do nastolatków trzeba umieć dotrzeć. Uczniowie Southfields Community College są bardzo wrażliwi. Wszystko dlatego, że uciekli ze swoich krajów przed okrutnymi wojnami. Dyrekcja szkoły chwali maluchy za większą niż u brytyjskich dzieci chęć do nauki. Dobrze, że istnieją miejsca...

Reklama