Koreańczycy pokazali dziś światu, że mają broń atomową. Teoretycznie są teraz w stanie wyprodukować miniaturową bombę atomową, mieszczącą się w plastikowej reklamówce czy plecaku. "To jest technicznie proste, kiedy ma się już technologię atomową. Oni potrzebują tylko czasu, żeby coś takiego stworzyć" - mówi dziennikowi.pl, Andrzej Kiński, redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".

Taka bomba jest lekka i łatwa w transporcie. Waży zaledwie 23 kg i wygląda jak cylinder o rozmiarach 40x60 cm. Eksplozja jest w stanie zmieść i obrócić w gruzy kilka dzielnic Warszawy. Późniejsze promieniowanie zabiłoby setki tysięcy ludzi. Część spłonęłaby żywcem, inni wykrwawiliby się na śmierć.

"To jednak tylko początek kataklizmu. Wybuch bomby doprowadziłby do wysadzenia w powietrze stacji benzynowych i sieci gazowych" - mówi jeden z oficerów jednostki "GROM", którzy ćwiczyli taki czarny scenariusz w Warszawie.

Taki efekt spowoduje zaledwie jedna walizka z bombą, tymczasem może być ich kilka lub kilkanaście... Najmniejsza bomba atomowa została wyprodukowana w USA i ważyła 16 kg. Egzemplarz przetestowano 15 października 1958 roku. Również Rosjanie mają w swoim arsenale podobne konstrukcje.

Kilka lat temu były rosyjski sekretarz Rady Bezpieczeństwa generał Aleksandr Lebied zszokował opinię publiczną oświadczeniem, że rząd Rosji nie może doliczyć się ponad stu małych głowic jądrowych (ADM - Atomic Demoltion Munitions; tzw. walizki jądrowe), które zostały stworzone jeszcze za czasów Związku Radzieckiego. Były w nią wyposażone oddziały Specnazu, które wybuchami atomowymi miały torować drogę czołgom prącym w stronę Paryża.