Nie wiadomo dokładnie, jaką rolę odegrał w madryckiej masakrze. Sam o sobie mówił, że jest "głową zamachów". Właśnie przez te przechwałki trafił na listę podejrzanych. Bo policjanci podsłuchali jego rozmowy telefoniczne. Jest jednak pewne, że wielokrotnie kontaktował się z terrorystami, którzy podłożyli w pociągach 13 bomb.
Proces był bardzo szybki. "Egipcjanina Mohammeda" - jak był nazywany Sajed Ahmed - włoska policja aresztowała w Mediolanie zaledwie trzy miesiące temu.
Zamachy sprzed półtora roku to była prawdziwa rzeź. Nad ranem, 11 marca 2004 r. madryckim dworcem Atocha, wstrząsnęła seria potężnych wybuchów. W kilku pociągach, niemal jednocześnie, wybuchło 10 z 13 bomb. Zginęło 191 osób, w tym czterech Polaków. Ponad 1,8 tysiąca pasażerów zostało rannych.
Terroryści, którzy podłożyli w pociągach schowane w plecakach bomby - trzech Marokańczyków i dwóch Hindusów - wpadli w ręce hiszpańskiej policji już dwa dni po zamachach. Do zamachów przyznała się Al-Kaida, odpowiedzialna także za zamachy na World Trade Center w Nowym Jorku 11 września 2001 roku.