Małżeństwo, James i Kati Kim, z San Francisco wyjechało z dwójką dzieci na długi weekend, na wybrzeże Oregonu. Na rzadko uczęszczanej drodze w górach ich samochód utknął w zaspach śniegu. Przez dziewięć dni, w mrozie i śniegu, zagubieni pili stopiony śnieg, jedli ciasteczka ryżowe, papki dla niemowlaków i znalezione w lesie zmrożone borówki. Matka karmiła piersią córki: 7-miesięczną i 4-letnią. Ojciec palił opony samochodowe, by dać sygnał ekipom poszukiwawczym, na które tak liczyli.

Po prawie tygodniu czekania, James ruszył pieszo w góry, by ratować dzieci i żonę. Na szczęście zostały zauważone przez ratowników, którzy - powiadomieni przez rodzinę państwa Kim - przeczesywali teren z helikopterów. Matce i córkom nic się nie stało. Ciało Jamesa znaleziono na dnie strumienia. Zmarł z powodu wyziębienia i wyczerpania organizmu.