Ulice Bejrutu toną w morzu flag. To antyrządowe demonstracje, które z dnia na dzień stają się coraz gwałtowniejsze. Prawdopodobnie to największe manifestacje, jakie kiedykolwiek widział Liban. Od dziesięciu dni przed siedzibą rządu tłumy żądają ustąpienia premiera Fouad Siniora.

Protestami kieruje organizacja wojskowa Hezbollah, wspierana przez rządy Syrii i Iranu. Po najeździe Izraela na Liban organizacja ta straciła swoje wpływy. Hezbollah zarzuca rządowi, że za bardzo zbliżył się do znienawidzonych USA. W ciągu ostatnich dwóch lat w Libanie zabito kilkunastu ważnych polityków. Trzy tygodnie temu - jednego z ministrów rządu, a w 2005 roku - premiera. O zamachy oskarża się Hezbollah oraz Syrię. Rząd twierdzi, że opozycja chce dokonać przewrotu w tym kraju.

Według reportera CNN-u, dni panującego rządu są już policzone. Demonstracje popierające urzędujących polityków są znacznie mniejsze. W latach 1975-1990 w Libanie toczyła się wojna domowa. Przed trzema miesiącami kraj zaatakowały wojska Izraela, które chciały zniszczyć Hezbollah. Wojna trwała 34 dni.