To miały być zwykłe, przedświąteczne zakupy. Takie, jak co roku. Jak zwykle w amerykańskich centrach handlowych, tak i w tym, do którego się wybrali, był Święty Mikołaj, który częstował dzieci cukierkami. Rodzice uznali, że to nic podejrzanego i ochoczo oddali córeczkę w ręce świętego. Ale, gdy po kilku minutach obejrzeli się w ich stronę, okazało się, że Mikołaj zdążył już wsadzić dziewczynkę na swój motor i popędzić w siną dal.

Ojciec, niewiele myśląc, wskoczył w samochód i ruszył za nimi. Pędził jak szalony i migał światłami. W ten sposób zwrócił uwagę policjantów, którzy za nim ruszyli. W końcu, na oddalonym o kilka kilometrów parkingu, zobaczył swoją córeczkę, którą wystraszony porywacz zostawił i uciekł. Policjanci ruszyli w pościg.

Porywcza złapali po kilkudziesięciu minutach. Okazał się nim 55-letni John Micheal Barton, który - jak już zeznali świadkowie - nieraz w ciągu ostatnich tygodni zabierał dzieci na "przejażdżki" swoim motocyklem i fotografował się z nimi. Teraz jednak posunął się o wiele za daleko i zabrał dziewczynkę bez pozwolenia rodziców. Za porwanie grozi mu 30 lat za kratkami.