42-letni Irakijczyk Al-Khaqani miał czwórkę dzieci i żonę. Swoją rodzinę starał się trzymać z daleka od przemocy na ulicach Bagdadu. Któregoś dnia wyszedł, żeby kupić śniadanie dla rodziny. I długo nie wracał. Żona się denerwowała.
Następnego dnia ktoś przyszedł i powiedział, że auto podobne do samochodu Al-Khaquani'ego zostało wysadzone w powietrze w sąsiedniej dzielnicy. Policja potwierdziła - mężczyzna prawdopodobnie został porwany i zmuszony do samobójczego ataku. Napastnicy kazali mu jechać w stronę punktu kontrolnego policji. Przedtem jego auto nafaszerowali materiałami wybuchowymi. Al-Khaqani krzyczał przez okno do ludzi: "Jestem bombą - pułapką!". Potem była eksplozja. Krzyki ostrzegły ludzi, dlatego tylko jeden policjant został ranny.
Irackie władze sądzą, że część z terrorystów-samobójców, to osoby porwane i zmuszone do takiego czynu. O tym świadczą między innymi ręce kierowców przywiązane do kierownicy. Bomby w autach odpalane są zdalnie.