W październiku autem rozbiło się trzech strażników więziennych. Wszyscy zginęli. Ludzie z ich wioski musieli jakoś wytłumaczyć sobie tę wielką tragedię. Dlatego uznali, że to czary, a za ich rzucenie odpowiedzialne są cztery kobiety.
Najpierw przypalano je rozgrzanym do czerwoności prętem metalowym. Potem oprawcy zakleili im oczy i usta, by nie mogły już rzucać klątw i uroków. Wreszcie kobiety zabito, a ciała zakopano. Potem posadzono tam drzewa bananowe i trawę, by trudniej było znaleźć ofiary. Dopiero teraz policja znalazła zwłoki, bo pomogli starsi ludzie wioski, oburzeni zbrodnią.
Czarna magia jest tak powszechna na wyspach południowego Pacyfiku, jak u nas karp na święta. Większość z ponad 5 mln ludności tego regionu żyje w bardzo prymitywnych warunkach. Nie chodzi do szkół, wierzy w przesądy. Kobiety, które są posądzane o czary, bardzo często kończą na stosie.