"Negocjatorzy przekonywali go przez cztery godziny, aby uwolnił zakładnika. W końcu napastnik się poddał" - poinformował Walery Nikolajenko rosyjski ambasador w Kostaryce.Wiadomo, że uzbrojony klient ambasady pochodził z Azji, ale nie wiadomo dokładnie jakiej był narodowości.

Reklama

Ambasador nie poinformował, czy sfrustrowany klient się poddał, bo urzędnicy postanowili spełnić jego żądania. Natychmiast pojawiła się też plotka, że wcale nie chodziło o załatwienie wizy, ale o pieniądze. "To by wyjaśniało dlaczego za zakładnikiem był interesant, a nie pracownicy ambasady, których było przecież bardzo dużo w budynku" - przyznaje Nikolajenko.