Bronił go Bush, ale nawet on nie był w stanie tu pomóc. Paul Wolfowitz przestanie być prezesem Banku Światowego 30 czerwca. Wszystko przez to, że bardziej od szefowania najważniejszej organizacji finansowej na świecie interesowała go pensja jego kochanki.

Bush był bardzo zasmucony dymisją swojego protegowanego. "Paul Wolfowitz to dobry człowiek, czuły na losy ludzi biednych na całym świecie. Wolelibyśmy, by pozostał na swym stanowisku w Banku, jednak prezydent, wprawdzie z niechęcią, ale akceptuje jego decyzję" - powiedział rzecznik Białego Domu Tony Fratto.

Kiedy Wolfowitz objął stanowisko w 2005 roku prezesa Banku Światowego, jego partnerka Shaha Riza już tam pracowała. Żeby uniknąć wszelkich podejrzeń o specjalne traktowanie, Wolfowitz przeniósł ją do Departamentu Stanu USA. Ale przy okazji podniósł jej zarobki o połowę. Dzięki jego interwencji Riza dostała pensję w wysokości 180 tys. dolarów rocznie. A po pierwszej podwyżce jej zarobki wzrosły do ponad 193 tys. dolarów. To więcej niż zarabiała jej szefowa - Condoleeza Rice!

Dymisja Wolfowitza jest wynikiem ugody, którą zawarł z zarządem banku. Ustępujący prezes powiedział, że jest z niej zadowolony. Bank zaakceptował jego zapewnienia, iż działał w dobrej wierze i kierował się zasadami etycznymi. W ugodzie napisano także, że błędy popełniał zarówno zarząd, jak i prezes. Wolfowitz może być też zadowolony z innego powodu. Dzięki zawarciu ugody dostanie porządną odprawę - 375 tysięcy dolarów.

Kto zastąpi Wolfowitza? Tego jeszcze nie wiadomo. Zarząd Banku na razie ogłosił wielkie poszukiwania. Niedługo swoją kandydaturę zaproponuje prezydent Bush. Wiadomo, że nowym prezesem będzie Amerykanin. To USA mają decydujący głos w Banku Światowym. I to na pewno się nie zmieni.







Reklama