Na razie wojsko jest w koszarach - zapewnia minister obrony Anatolij Hrycenko. Ale w każdym momencie może być użyte przez prezydenta, który jest zwierzchnikiem sił zbrojnych - przypomniał. "Niedopuszczalne jest ingerowanie struktur siłowych, w tym również sił zbrojnych, w rozwiązanie kryzysu bez rozkazu zwierzchnika sił zbrojnych, prezydenta Ukrainy, i przy braku podstaw prawnych" - uspokaja Juszczenko.
Kryzys na Ukrainie rozwija się w zawrotnym tempie. Przepychanki zaczęły się, gdy prezydent Juszczenko zwolnił dziś prokuratora generalnego Swiatosława Piskuna. Parlamentarzyści koalicji nazwali to początkiem zamachu stanu i popędzili pod budynek prokuratury. Prezydent Juszczenko oskarżył premiera Janukowycza o - jak stwierdził - mały zamach stanu. I zwołał szefów resortów siłowych. Premier pospiesznie musiał wracać do Kijowa z Krymu.
Minister spraw wewnętrznych Wasyl Cuszko tłumaczy, że musiał użyć jednostki specjalnej, bo nie wpuszczono go na obrady kolegium prokuratury, na które był zaproszony. Kiedy więc okazało się, że brama jest zamknięta, wezwał komandosów z podległej mu jednostki "Berkut". Ci rozpruli zamki i nie zważając na ochroniarzy, utorowali swojemu szefowi drogę do wnętrza. Teraz minister Cuszko okupuje prokuraturę, by nie dopuścić do wyrzucenia jej szefa.
Oficjalnie prezydent odwołał prokuratura generalnego dlatego, że ten nie oddał poselskiego mandatu. Mówi się jednak, że tak naprawdę chodziło o to, iż Piskun krytykował Juszczenkę za odwołanie sędziów Sądu Konstytucyjnego.
Premier Ukrainy Wiktor Janukowycz oświadczył, że jego rząd nie pozwoli na anarchię w państwie, a o zaostrzenie sytuacji politycznej oskarżył otoczenie Juszczenki.
"Nieodpowiedzialne działania urzędników z otoczenia prezydenta Ukrainy wobec prokuratury generalnej stały się iskrą, która doprowadziła do takiego rozwoju wydarzeń. Rząd nie dopuści do anarchii i wojny domowej" - powiedział Janukowycz w orędziu do narodu.