"Wojna z talibami pochłania coraz więcej cywilnych ofiar. Dzieje się tak, bo NATO ignoruje rady Afgańczyków" - wygarnął prosto z mostu Karzaj. Tylko w ciągu jednego tygodnia w Afganistanie zginęło 90 cywilów. Dodatkowo zabłąkane rakiety sił NATO przeleciały przez granicę i uderzyły w dom w Pakistanie. Zginęło tam dziewięć osób. Teraz Islamabad oczekuje wyjaśnień od dowództwa wojsk koalicji.

Więcej cywilów ginie w tym kraju przypadkowo od ognia oddziałów NATO niż jako ofiary starć między koalicją a talibami - oceniają zagraniczni reporterzy, których cytuje BBC.

"Nie da się walczyć z talibami będąc 37 kilometrów od ich oddziałów. Kiedy się odpala rakiety z takiej odległości można być pewnym ofiar cywilnych" - zarzuca prezydent Afganistanu. Wyraźnie nawiązał do ataku rakiet koalicji, w którym w prowincji Uruzgan zginęło ponad 60 osób cywilnych. W podobnie nieudanej operacji w prowincji Helmand zginęło 25 cywilów. Kwatera główna NATO wezwała do śledztwa, jak do tego doszło.

Hamid Karzaj, który spotkał się z reporterami w Kabulu był wyraźnie wściekły. Miał zmarszczone czoło i ani raz się nie uśmiechnął, a znany jest z czarujących manier. "Jesteśmy wdzięczni naszym przyjaciołom za to co robią dla Afganistanu, ale nie jest tak, że życie Afgańczyka jest niewiele warte" - prawie wykrzyczał do mikrofonów.

Sekretarz generalny NATO, Jaap de Hoop Scheffer, odpowiedział na to, że nawet jedna cywilna ofiara to za dużo. "Niestety to się wciąż zdarza" - przyznał.

W Afganistanie służy około 1,2 tys. polskich żołnierzy. Patrolują między innymi bardzo niebezpieczną drogę łączącą Afganistan z Pakistanem.