Wojskowi zaczęli przekonywać dowództwo, że to tylko niewinne zwierzęta, które się zgubiły. Namówili szefów, by na jakiś czas uśpić wszystkie zwierzęta, strzelając do nich nabojami z narkozą. No i zaczęło się polowanie. Kilkudziesięciu żołnierzy chodziło po bazie ze strzelbami i po kolei usypiało torbacze.
Później trzeba było zamówić specjalne, klimatyzowane wozy do przewożenia zwierząt. Żołnierze musieli załadować śpiące kangury do specjalnych kontenerów i wywieźć je w bezpieczne miejsce poza miasto. Niestety, cała operacja była kosztowna. Zakup kilku tysięcy nabojów i wynajem specjalnych wozów kosztował australijską armię kilkadziesiąt tysięcy dolarów.
Australijczyków rozczuliła ta historia. Ludzie byli dumni z postawy swoich żołnierzy, którzy woleli pomagać kangurom niż je zabijać.
Z niecodziennym problemem musieli zmierzyć się australijscy żołnierze. Do bazy wojskowej w Canberze wdarło się stado trzech tysięcy kangurów. Zwierzęta zaczęły pałaszować trawniki wokół koszar, zwiedzać baraki, okopy, strzelnice. Gdy padł rozkaz strzelania do intruzów, zrobiło się jeszcze większe zamieszanie. Żołnierze odmówili strzelania.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama