W Morzu Martwym podobno nie można się utopić. Zasolenie jest tak wielkie, że nie sposób się zanurzyć. Ale już kropla wody w oku wywołuje ogromny ból. Mały chłopiec może łatwo wpaść w panikę i o tragedię nietrudno.
To cud, że chłopiec dryfował na wodzie sześć godzin i nic mu się nie stało. Ojciec zostawił go po kąpieli przy plaży dla ultraortodoksyjnych Żydów, którzy kąpią się bez kobiet. Może gdyby przy chłopcu była matka, nikt by o nim nie zapomniał.
A tak po kąpieli ojciec wziął swoich dwóch synów i kompletnie zapomniał o trzecim. Kiedy przypomniał sobie wieczorem, od razu nad morze wysłano ratowników. Ci mieli chwile zwątpienia, ale w końcu znaleźli chłopca trzy kilometry od brzegu.
A zachowanie chłopca wprawiło wszystkich w zdumienie. Powiedział, że cały czas starał się zachowywać spokojnie. Dryfując modlił się i wspominał kolegów ze szkoły. Co grozi ojcu za tak skandaliczne zachowanie? Otóż nic! Policja powiedziała, że skoro chłopcu się nic nie stało, to nie ma o co oskarżać ojca.
Roztargnienie ojca o mało co nie doprowadziło do tragedii. Ortodoksyjny Żyd wybrał się ze swoimi synami nad Morze Martwe. Wieczorem zauważyli, że jednego z chłopców brakuje. Po sześciu godzinach znaleziono go całego i zdrowego kilka kilometrów od brzegu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama