"Arktyka zawsze była częścią Rosji i pozostanie częścią Rosji" - zakomunikował dumnie szef ekspedycji Artur Czilingarow podczas przywitania na moskiewskim lotnisku Wnukowo. Uczeni pod jego kierownictwem zeszli w tytanowej kapsule na głębokość 4261 metrów. Tam w dno wbili rosyjską flagę.

Cel wyprawy był jasny: potwierdzić rosyjskie roszczenia do Arktyki. A dlaczego? Bo jej topniejące lody sprawiają, że coraz łatwiejszy jest dostęp do tamtejszych zasobów ropy, gazu i cennych minerałów. Rosja, USA i inne kraje myślą już, jak się do nich dobrać.

Dlatego inne światowe potęgi od razu po wbiciu flagi powiedziały: to nic nie znaczy. Kanada jako pierwsza postanowiła zareagować czymś więcej niż słowami. Wysłała Moskwie jasny sygnał, ujawniając plany zainwestowania 7,12 mld dolarów w budowę ośmiu statków patrolowych, ktre pomogłyby w ochronie kanadyjskiej suwerenności nad Arktyką.

A Rosja głosem Czilingarowa, który jest wiceprzewodniczącym Dumy Państwowej, odpowiada: "Rosja musi zwyciężyć. Rosja ma wszystko, co potrzebne do zwycięstwa". Szykuje się więc kolejny kryzys w stosunkach Rosji z Zachodem.