Zwykły spacer po stolicy Rosji może zamienić się w dramat. Gdy płyty chodnikowe niespodziewanie rozstąpią się, spacerujący człowiek wpada w głęboką dziurę, przysypany mieszaniną ziemi i gruzu. Od niedawna to już w Moskwie niemal codzienność.
Rosyjska gazeta opublikowała listę ulic i placów, które grożą zawaleniem. Władze miasta, choć wiedziały o zagrożeniu, nic nie robiły. Do tego godziły się na budowę kolejnych podziemnych parkingów i wysokich wieżowców. A każda taka budowla tylko pogarsza sytuację.
Tylko w ostatni weekend, w różnych rejonach miasta ziemia osunęła się w trzech miejscach. Po wszystkich zostały kratery, z czego największy miał 23 metry średnicy i metr głębokości.
Właśnie niepewny grunt doprowadził w marcu 2006 roku do zawalenia się część jednego z odcinków tunelu moskiewskiego metra. Pół roku później na jednej z większych ulic - Prospekcie Leningradzkim - nagle zapadła się ziemia, wciągając ze sobą wszystko, co znalazło się w zasięgu. Powstał wtedy krater o średnicy prawie 10 metrów.
Te historie mogą się powtarzać. Geolodzy ostrzegają, że w każdej chwili pod ziemię zapaść się może aż 15 procent miasta. W związku z tym władze miasta zarządziły poszukiwania "czarnych punktów" i planują rozpocząć prace nad umocnieniem niepewnych miejsc od przyszłego roku. Tymczasem kierowcom i pieszym "poleca się ostrożność w niebezpiecznych obszarach, a nawet nieprzebywanie tam".