Mocarstwo planuje największą od początku lat 90. wyprzedaż udziałów w państwowych przedsiębiorstwach. W ten sposób Kreml chce pozyskać ponad 29 miliardów dolarów, które w ciągu trzech kolejnych lat pozwoliłyby łatać dziury w budżecie.

Informacje o planowanej wyprzedaży podaje Reuters. Według agencji, powołującej się na informacje z rosyjskiego rządu – operacja obejmie mniejszościowe udziały w dziesięciu gigantach rosyjskiej gospodarki, m.in. 27,1 proc. akcji państwowego koncernu zarządzającego infrastrukturą ropociągową Transneft, 24,16 proc. największej firmy wydobywającej ropę Rosneft, 25 proc. (minus jedna akcja) rosyjskich kolei państwowych RZhD, 24,5 proc. drugiego co do wielkości banku VTB czy 9,3 proc. popularnego banku detalicznego Sberbank.

Reklama

Pod młotek pójdą też akcje koncernów energetycznych FSK i RusHydro, największego armatora w Rosji SovComFlot, banku rolniczego Rosselkhozbank oraz agencji kredytowej AIZhK. W rezultacie Moskwa ma zachować w każdej ze sprzedawanych firm 50-procentowy pakiet udziałów plus jedna akcja.

Wyprzedaż ma się rozpocząć w przyszłym roku i potrwać do 2013 r. – Ministerstwo finansów przygotowało propozycje możliwych prywatyzacji na lata 2011 – 2013, które pozwoliłyby nam pozyskać około 300 miliardów rubli (prawie 10 miliardów dolarów) rocznie – twierdzi w rozmowie z Reuterem jeden z urzędników resortu. – Na sprzedaż zostałyby wystawione największe firmy, ale w taki sposób, by rząd zachował nad nimi kontrolę – dodaje. Według niego rząd poddał propozycje ministerstwa analizie i uznał je za realistyczne. Plan działań zaakceptował premier Władimir Putin – choć jego kancelaria odmawia w tej sprawie komentarza.

Reklama

Z symulacji ekspertów Reutera wynika, że w rzeczywistości rosyjski budżet może zarobić na planowanych prywatyzacjach znacznie więcej niż 29 miliardów dolarów, o których mówią pracownicy resortu finansów. Już dochód ze sprzedaży aktywów w sześciu z wymienionych dziesięciu spółek powinien przekroczyć sumę 30 miliardów dol. – co oznacza, że zyski mogłyby ostatecznie być o kilka lub kilkanaście miliardów większe.

Oznaczałoby to wielkie przyspieszenie programu prywatyzacji. W tym roku resort finansów spodziewa się „jedynie” 3,4 mld dolarów ze sprzedaży aktywów państwowych spółek. Wciąż trwają prace nad określeniem optymalnego sposobu sprzedaży udziałów w państwowych firmach: wcześniej władze w Moskwie próbowały zarówno prywatyzacji poprzez bony czy specjalne aukcje, jak i przez giełdę – gdzie już kilka lat temu wystawiono na sprzedaż akcje koncernu naftowego Rosneft oraz banku VTB Group. – Szukamy nowego mechanizmu prywatyzacji, który byłby mniej archaiczny od poprzedniego, z elastycznym systemem rynkowym – mówił kilka miesięcy temu szef departamentu własności w ministerstwie gospodarki Aleksiej Uwarow. Przygotowując się do wyprzedaży, rosyjski rząd m.in. okroił listę przedsiębiorstw strategicznych z 211 do 41. Wśród firm, które straciły ten status – niepozwalający na choćby częściową prywatyzację – znajduje się np. spółka SovComFlot.

Z punktu widzenia Moskwy nie ma chwili do stracenia. Rosja chce w ciągu najbliższych dwóch lat zredukować przekraczający dziś 5 proc. PKB (czyli sumy ok. 80 mld dol.) deficyt budżetowy do 2,9 proc. w 2012 r. Jednocześnie jednak – ze względu na zaplanowane na 2012 rok wybory prezydenckie – politycy wywierają presję na ministerstwo finansów, by pozostawić wydatki socjalne na stosunkowo wysokim poziomie.

Dlatego też Kreml jest zmuszony do gorączkowego poszukiwania dodatkowych źródeł dochodów. Tylko w ciągu kilku ostatnich dni ministerstwo finansów zdążyło ogłosić gigantyczną redukcję zatrudnienia w administracji państwowej (do kwietnia 2013 r. pracę straci co piąty urzędnik), co ma przynieść nieco ponad miliard dolarów oszczędności, a także zniesienie wszystkich przywilejów fiskalnych i celnych dla branży wydobywczej, zwłaszcza Gazpromu. W ten sposób budżet rosyjski wzbogaci się w ciągu trzech lat o ponad 30 miliardów dolarów.