42-letni Mochael Rosen z Salem wysłał w zeszłym tygodniu do sądu człowieka, żeby dostarczył dokumenty potwierdzające, iż Rosen nie żyje. Na podstawie aktu zgonu sędzia zamknął sprawę.

Reklama

Lecz - jak podaje portal Yahoo News - podejrzliwy kurator sądowy usłyszał od kolegi z sąsiedniego miasteczka, że Rosen zameldował się w ciągu czterech dni po tym jak rzekomo zmarł. Dodatkowe śledztwo wykazało, że akt zgonu zawierał błędy w pisowni miejsca urodzenia, przyczynach śmierci i miejscu pochówku. Władze miasta potwierdziły, że dokument jest fałszywy - brakowało wypukłej pieczęci i został wydany na niewłaściwym papierze.

Rosenowi postawiono dodatkowy zarzut fałszerstwa.