Prezydent Rosji ostro skrytykował Łukaszenkę na swoim blogu (Blog.kremlin.ru), oskarżając go o prowadzenie „histerycznej” i „antyrosyjskiej” kampanii przed elekcją wyznaczoną na 19 grudnia br.
Miedwiediew poradził też Łukaszence, aby zajął się raczej wewnętrznymi problemami swojego kraju, w tym wyjaśnieniem licznych przypadków zaginięć ludzi, co interpretowane jest jako aluzja do przypadków zaginięcia wielu działaczy opozycji białoruskiej w końcu lat 90. ubiegłego wieku.
W rozmowie z TV Biełsat kandydujący na prezydenta lider kampanii obywatelskiej Europejska Białoruś i były wiceszef białoruskiego MSZ Andrej Sannikau ocenił wypowiedź Miedwiediewa jako „dość precyzyjną deklarację w sprawie Białorusi, która pokazuje, że polityka Łukaszenki zbankrutowała”. Z kolei jak powiedział „DGP” drugi liczący się kandydat na prezydenta Uładzimir Niaklajeu, lider kampanii społecznej „Mów prawdę!”, prowadzone są rozmowy na temat wyłonienia jednego kandydata opozycji, by zwiększyć jej szanse. Niewykluczone, że będzie nim właśnie Niaklajeu.
Zarówno Niaklajeu, jak i Sannikau przedstawiani są przez otoczenie prezydenta Łukaszenki jako kandydaci Moskwy. Lider „Mów prawdę!” i przywódca Europejskiej Białorusi odcinają się jednak od zarzutów korzystania z pomocy finansowej Kremla.
Opozycja apeluje również o monitorowanie wyborów przez UE, OBWE i obserwatorów z WNP. Jeden ze scenariuszy delegitymizacji Łukaszenki – w przypadku wyborczych nadużyć – zakłada nieuznanie wyborów przez obserwatorów nie tylko z Zachodu, lecz także z Rosji i byłego ZSRR.
Wybory na Białorusi zaplanowano na 19 grudnia. Mają się odbyć przed finalizowaniem rozmów białorusko-rosyjskich o cenie za gaz na 2011 rok. I tuż przed Bożym Narodzeniem, by jak najtrudniej było zmobilizować ludzi do wyjścia na ulice. Jedną ze spodziewanych form nacisku Kremla na Mińsk jest zakręcenie kurka z gazem i skompromitowanie w ten sposób Łukaszenki w środku zimy.