4 października doszło w hucie w Ajka do wycieku czerwonego szlamu, toksycznego produktu ubocznego powstającego podczas produkcji aluminium. Katastrofa spowodowała śmierć ośmiu osób, a rannych zostało ponad 120 ludzi. Gdy pod koniec ubiegłego tygodnia pojawiły się pęknięcia na innej ścianie zbiornika ze szlamem, podjęto decyzję o całkowitej ewakuacji wsi Kolontar, która obok Devecser należy do miejscowości najbardziej dotkniętych katastrofą.

Reklama

Aby ochrona była pełna, trzeba będzie jeszcze zburzyć 8 domów mieszkalnych w pobliżu zapory. Wiąże się to ze wzmożonym ruchem ciężarówek i dużym zakurzeniem, a więc rozprzestrzenianiem się wyschniętego czerwonego szlamu.

Zanieczyszczenie na obszarach dotkniętych przez katastrofę jest stale mierzone i - jak zapewnił Dobson - na razie zapylenie powietrza przekracza dopuszczalne normy zdrowotne tylko na bezpośrednio zalanych terenach. Służby ratunkowe obowiązkowo noszą na twarzach maski ochronne. Jak powiedział Dobson, ewakuowani z Kolontaru mieszkańcy na pewno nie będą mogli wrócić do domów do końca tygodnia.

Ogrody na zalanych terenach pokrywa 30-40-centymetrowa warstwa czerwonego szlamu. Jak powiedział rozgłośni InfoRadio przedstawiciel władz samorządowych w Devecser, Jozsef Czeidli, mieszkańcy są tym bardzo rozgoryczeni. Szczególnie obawiają się o wpływ zanieczyszczeń na swoje zdrowie w perspektywie 10-15 lat.

Szefowa zespołu eksperckiego z Uniwersytetu Panońskiego Erzsebet Horvath, która przez tydzień przebywała na terenach zalanych przez czerwony szlam, powiedziała we wtorek, że trwa zanieczyszczanie gleby ługiem, który znajdował się w czerwonym szlamie. Dodała, że po pobycie na obszarach dotkniętych katastrofą szczypią ją oczy, ma podrażniony nos i spierzchnięte wargi.

W szpitalach jest nadal 50 osób rannych w katastrofie. Stan około 10 z nich nadal jest ciężki lub zagrażający życiu - pisze we wtorek portal InfoRadio.hu.