Według lokalnych mediów, ogień opanował teren o powierzchni prawie 3 tys. hektarów.
Ewakuowano setki ludzi z pobliskiego kibucu, hotelu, niektórych części kampusu Uniwersytetu Hajfy oraz więzienia, w którym przetrzymywanych było ok. 500 Palestyńczyków, zatrzymanych ze względów bezpieczeństwa lub przebywających nielegalnie w Izraelu.
Ok. 40 osób zginęło, gdy w płomieniach stanął autokar. Wcześniej podawano, że w wypadku zginęli więźniowie z ośrodka Damon, jednak jak powiedział szef izraelskiego więziennictwa Jaron Zamir, wśród ofiar są głównie strażnicy więzienni z innych ośrodków, którzy jechali pomóc w ewakuacji więzienia. Inne źródła podają, że autokar wracał z więzienia.
Zdjęcia telewizyjne pokazywały zwęglony szkielet pojazdu. Rzecznik służb ratowniczych Eli Bin poinformował, że wypadek przeżyły trzy osoby.
"Jest to katastrofa na niespotykaną dotychczas skalę" - powiedział premier Netanjahu, apelując o pomoc do Cypru, Włoch, Rosji oraz Grecji. Przedstawiciel służb pożarniczych Szimon Romach powiedział, że kraj nie ma wystarczającej liczby samolotów ani śmigłowców do walki z żywiołem.
Z pożarem walczy obecnie 25 oddziałów strażaków.
Władze podejrzewają, że pożar wybuchł na nielegalnym wysypisku śmieci.
W czwartek w pobliżu Hajfy wiał wiatr o prędkości ok. 30 km na godzinę, a temperatura sięgała 30 stopni. Od miesięcy w Izraelu panują wyjątkowo wysokie temperatury. Tegoroczny listopad był najsuchszy od 60 lat.