Do katastrofy polskiego Tu-154 w Smoleńsku mogła doprowadzić tajna instrukcja, zgodnie z którą samolot może odejść na lotnisko zapasowe tylko za zgodą "głównego pasażera" - pisze "Komsomolskaja Prawda". Ta wielkonakładowa gazeta sympatyzująca z premierem Władimirem Putinem czyni to, komentując zapowiedź, że polski raport na temat wypadku prezydenckiego tupolewa będzie ostrzejszy niż ten przedstawiony przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy.
"Komsomolskaja Prawda" twierdzi, że o istnieniu takiej tajnej instrukcji w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego dowiedziała się od jednego z polskich dziennikarzy. Nie podaje jednak jego nazwiska.
"W specjalnym pułku lotniczym, obsługującym VIP-ów, na krótko przed katastrofą pojawiła się służbowa, tajna instrukcja, zgodnie z którą samolot może odejść na lotnisko zapasowe tylko za zgodą głównego pasażera" - pisze moskiewska gazeta.
Według niej "jest zrozumiałe, skąd się wziął dokument - stało się to po tym, jak dowódca statku powietrznego odmówił wykonania rozkazu prezydenta Polski posadzenia samolotu w Tbilisi w czasie wojny gruzińsko-południowoosetyjskiej". "Komsomolskaja Prawda" zaznacza, że "przyjęcie takiego dokumentu zainicjowała kancelaria prezydenta Polski".
Gazeta podkreśla, iż "MAK w swoim raporcie powstrzymał się od zinterpretowania rozszyfrowanych słów dowódcy statku powietrznego i dyrektora protokołu jako bezpośredniego dowodu, że prezydent Kaczyński wydał bezpośredni rozkaz posadzenia samolotu".
"Czy MAK mógł sformułować taki wniosek?" - pyta "Komsomolskaja Prawda" i odpowiada: "Jednoznacznie - tak". Zdaniem gazety "takie frazy, jak +nie ma jeszcze decyzji+ czy +wścieknie się, jeśli...+ nie pozostawiają wątpliwości co do nastroju głównego pasażera i jego presji na załogę".
"Komsomolskaja Prawda" zastanawia się, "dlaczego MAK postanowił ograniczyć się do ostrożnych sformułowań, a przewodniczący jego Komisji Technicznej Aleksiej Morozow zignorował stosowne pytania na konferencji prasowej". "Niewykluczone, że MAK kierował się przesłanką zachowania pozycji niezależnego, bezstronnego badacza i był w tym zbyt gorliwy" - konstatuje.
"Dowodów bezpośredniego udziału głównego pasażera w sadzaniu samolotu jest wystarczająco" - podkreśla gazeta.
"Komsomolskaja Prawda" nie wyklucza, że "Polacy posiadają dodatkowe dane świadczące o aktywnej pozycji prezydenta w podejmowaniu decyzji o lądowaniu". "Przypomnijmy, że mimo wystąpień MAK strona polska nie przekazała mu stenogramu rozmowy telefonicznej dwóch braci podczas lotu do Smoleńska, a także treści SMS-ów pasażerów samolotu, które mogli wysłać, gdy maszyna była na małej wysokości" - pisze.
"A przecież tam mogą być bezpośrednie dowody +sterowania samolotem+ przez zmarłego prezydenta" - zaznacza "Komsomolskaja Prawda".