Protestująca młodzież wyszła na ulice, wykrzykując hasła nawołujące prezydenta Omara el-Baszira do ustąpienia. Demonstrantów zainspirowały wydarzenia w Tunezji i Egipcie. Policja użyła gazu łzawiącego i pałek. Setki młodych Sudańczyków pobito, a dziesiątki zatrzymano.
Od kilku dni sudańska młodzież organizuje się na forach internetowych i na Facebooku. Protesty rozpoczęły się w niedzielę na terenie trzech uniwersytetów w Chartumie i w czterech miastach na północy kraju.
Tłum skandował: "Jesteśmy gotowi umrzeć za Sudan", "Rewolucja zwycięstwa", "Czas na zmiany" i "Ocampo, masz racje". Hasło to nawiązuje do Luisa Moreno-Ocampo - szefa Międzynarodowego Trybunału Karnego, który postawił w stan oskarżenia prezydenta Baszira za zbrodnie przeciw ludzkości w Darfurze.
W nocy z niedzieli na poniedziałek trwały starcia policji ze studentami na kilku uniwersytetach. Uniwersytet Omduran Alhia, gdzie policja użyła amunicji gazowej, został zamknięty do końca tygodnia. Rektor Uniwersytetu Chartumskiego został zwolniony ze stanowiska.
Organizacja zrzeszająca sudańskich dziennikarzy poinformowała, że siedmiu dziennikarzy zostało aresztowanych, a dwóch poddano torturom. "Służby bezpieczeństwa kontrolują prawie całe miasto (Chartum). Na ulicach nie ma obywateli. Ludzie są zastraszeni" - powiedział w rozmowie telefonicznej z agencją PAP Daniel, który wolał pozostać anonimowy.
Natomiast Kamal Ubajd, członek Kongresu Narodowego - partii rządzącej, na której czele stoi prezydent Baszir - powiedział gazecie "Sudan Tribune", że protesty były niewielkie i że wywołała je opozycja, chcąc postawić rząd w kłopotliwej sytuacji.
Co innego można zobaczyć na filmach i zdjęciach zamieszczonych na obywatelskim blogu i stronie internetowej grupy "Młodzież dla zmian". Na Facebooku zarejestrowało się już prawie 17 tysięcy zwolenników protestów.
Organizatorzy niedzielnych protestów nawołują do kolejnej demonstracji 3 lutego.
Opozycja jednogłośnie oskarża służby bezpieczeństwa o brutalność i obwinia rząd o secesję południowego Sudanu i pogarszającą się sytuację gospodarczą.
Niedzielne protesty zbiegły się z oficjalnym ogłoszeniem pierwszych wyników referendum w sprawie podziału kraju na północ i południe. 99 proc. mieszkańców południa zagłosowało za secesją, której wielu mieszkańców północy się sprzeciwia. Oficjalne wyniki referendum zostaną ogłoszone w Chartumie 14 lutego.
Północ Sudanu na skutek secesji południa kraju straci niebawem miliardowe zyski, które czerpała z ropy na południu. Kraj stoi na granicy poważnego kryzysu gospodarczego. Ceny podstawowych produktów rosną w szybkim tempie.