Tak silne wstrząsy jak piątkowe powodują silny strach. Odczuwają go nawet ludzie, którzy kilka trzęsień ziemi już przeżyli. Kimś takim jest Karolina Chrząstek-Tanno, z wykształcenia japonistka. W Tokio na stypendiach i kontraktach spędziła ponad pięć lat. Obecnie z mężem Satoshim i córką Mayą mieszka w Tokio w dzielnicy Nerima, blisko ścisłego centrum japońskiej stolicy. Zajmują 2-pokojowe mieszkanie na czwartym piętrze kamienicy. Gdy zatrzęsła się ziemia zdążyła właśnie położyć spać swą małą córeczkę.

Reklama

"Nie wiedziałam, za co łapać. Wszystkie meble i sprzęty domowe zaczęły gwałtownie się ruszać. Na szczęście córka spała w bezpiecznym miejscu i nic nie mogło na nią spaść" - opowiada PAP Karolina Chrząstek-Tanno. "Na wszelki wypadek odblokowałam też zamek w drzwiach wyjściowych - dodaje.

Trzęsienie ziemi nie obudziło jej córki, a zaraz po kataklizmie przestały działać telefony. Karolinie Chrząstek-Tanno jedynie na chwilę udało się połączyć z mężem Satoshim. Pracuje on w dzielnicy Shinjuku (biznesowe centrum Tokio).

"Dowiedziałam się, że nic mu nie jest i od razu nas rozłączyło. Byłam przerażona, bo Shinjuku jest pełne szklanych wieżowców i przez to jest tam najbardziej niebezpiecznie. Rozbite szyby kaleczą ludzi. Spojrzałam przez okno. Z naszych okien, skąd przy dobrej pogodzie, zawsze podziwiam górę Fuji i wieżowce Shinjuku, zobaczyłam płomienie i siwy dym. Z telewizyjnych wiadomości dowiedziałam się, że na dachach wieżowców, gdzie znajdowały się parkingi, wskutek trzęsienia ziemi samochody zaczęły się ze sobą zderzać. Wybuchały pożary - relacjonuje Karolina Chrząstek-Tanno.

Dziennikarz PAP rozmawiał z japonistą za pośrednictwem Skype'a. To najskuteczniejszy w tej chwili sposób kontaktu z mieszkańcami zniszczonego Tokio. Polka próbowała telefonować do Poznania do swoich rodziców, ale połączenie szybko zostało przerwane.

"Usiadłam do komputera i zadzwoniłam do mamy korzystając właśnie ze Skype'a - informuje PAP Karolina Chrząstek-Tanno.

Po kilku godzinach niepewności dodzwonił się do niej w końcu mąż. Nie działały telefony komórkowe, ale czynny był uliczny automat. Wstrzymano ruch pociągów i z pracy wracał pieszo.

Reklama

"Z Shinjuku do miejsca, gdzie mieszkamy to 40 minut pociągiem, a pieszo ponad dwie godziny drogi. Satoshi dotarł do nas po około trzech godzinach. Po drodze udało mu się złapać autobus. W domu przyznał się, że bardzo się o nas martwił. Dlatego nie skorzystał z noclegu w pobliskim hotelu, który firma zarezerwowała dla wszystkich swoich pracowników - informuje PAP Karolina Chrząstek-Tanno.

Choć w Tokio mieszka od lat, to tak silnych wstrząsów nigdy jeszcze nie przeżyła. "Nie wiem, jak dziś uda nam się zasnąć, bo co chwilę są kolejne, mniejsze wstrząsy wtórne. Na szczęście mamy tradycyjną japońską sypialnię, z przesuwnymi szafami. Śpimy na futonach (tradycyjnych materacach), bezpośrednio na tatami (podłoga wyłożona matami ze słomy ryżowej) i nic się na nas nie przewróci - mówi Karolina Chrząstek-Tanno.