"Nasz wybór jest nieodwracalny, absolutnie nieodwracalny. Idziemy naprzód dopóty, dopóki reżim nie zostanie obalony" - powiedział szef włoskiej dyplomacji w wywiadzie dla katolickiego dziennika "Avvenire".

Mówiąc o przystąpieniu do akcji Włoch, które dla potrzeb operacji oddały swoje bazy i nie wykluczają udziału w nalotach, Frattini podkreślił, że władze w Rzymie nie mogły się "uchylać".

Reklama

"To jest moment odpowiedzialności. Potwierdzenie włoskiego zaangażowania było słuszną decyzją, ponieważ stawką w grze był międzynarodowy prestiż, a my oczywiście nie mogliśmy narazić się na ryzyko marginalizacji" - oświadczył szef włoskiego MSZ na łamach gazety Episkopatu.

Frattini wyraził opinię, że jeśli konsekwencją wydarzeń w Libii będzie fala uchodźców z Afryki Północnej, "Włochy będą miały nadzwyczajny argument, by domagać się", aby także inne kraje przyjęły część uciekinierów.

Ponadto minister poinformował, że z szefem resortu spraw wewnętrznych Włoch Roberto Maronim udaje się we wtorek do Tunezji na rozmowy w sprawie zawarcia porozumienia z tym krajem o przeciwdziałaniu nielegalnej imigracji.

"Jesteśmy gotowi udzielić konkretnej pomocy, wyasygnowaliśmy 90 milionów euro, włoskie jednostki patrolują tunezyjskie wybrzeża, ale my chcemy gwarancji, że ten handel ludźmi zostanie zablokowany" - powiedział Frattini odnosząc się do procederu przerzutu uchodźców do Włoch drogą morską.