"Po raz drugi W.Brytania wystrzeliła naprowadzane rakiety Tomahawk z okrętu podwodnego klasy Trafalgar znajdującego się na Morzu Śródziemnym w ramach skoordynowanego planu koalicji mającego na celu wyegzekwowanie przestrzegania rezolucji - poinformował w oświadczeniu rzecznik brytyjskiego sztabu generalnego generał John Lorimer. - Wraz z naszymi międzynarodowymi partnerami kontynuujemy operację wspierającą rezolucję nr 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ (ws. Libii)".
W tym samym czasie Stany Zjednoczone oświadczyły, że nie uznają zawieszenia broni ogłoszonego przez libijskiego przywódcę Muammara Kadafiego.
"Nasz zdanie w tej chwili jest takie, że to (rozejm) nieprawda, lub został od razu złamany" - powiedział w rozmowie z dziennikarzami Tom Donilon doradca prezydenta USA Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego.
Rzecznik libijskiej armii poinformował w niedzielę wieczorem, że libijskie dowództwo wydało wszystkim jednostkom rozkaz przestrzegania kolejnego zawieszenia broni, obowiązującego od godz. 21 czasu miejscowego (godz. 20 czasu polskiego).
Już w piątek władze w Trypolisie postanowiły wstrzymać wszelkie operacje wojskowe, by chronić cywilów, zgodnie z rezolucją Rady Bezpieczeństwa. Mimo zawieszenia broni siły Kadafiego kontynuowały w następnych dniach ataki na powstańców w broniących się libijskich miastach, m.in. w powstańczej stolicy Bengazi.
Donilon dodał też, że prezydent USA Barack Obama rozmawiał w niedzielę przez telefon z królem Jordanii Abdullahem II i obaj przywódcy uzgodnili, że w działania w Libii powinna zaangażować się szeroka koalicja.
Od soboty w Libii trwa międzynarodowa operacja "Świt Odysei" wymierzona przeciwko siłom libijskiego dyktatora. W sobotę przystąpiła do niej koalicja USA, Francji, W. Brytanii, Kanady i Włoch.
Przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów USA admirał Mike Mullen powiedział w niedzielę, że koalicja zniszczyła większość obrony przeciwlotniczej i część lotnisk reżimu Kadafiego, dzięki czemu udało się skutecznie wprowadzić strefę zakazu lotów, do czego zobowiązywała przyjęta w nocy z czwartku na piątek rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Amerykańskie dowództwo informowało, że pociski rakietowe odpalane w sobotę przez okręty USA i Wielkiej Brytanii trafiły w 20 z 22 celów, należących do libijskiej obrony powietrznej, powodując "różny stopień zniszczeń". Amerykańskie i brytyjskie okręty wystrzeliły w sobotę ponad 100 pocisków Tomahawk.
W niedzielę rano w nalotach uczestniczyło 19 samolotów amerykańskich, w tym trzy bombowce B2, trudno wykrywalne przez radary. Francuskie samoloty wojskowe, których 15 w niedzielę patrolowało sytuację w Libii, nie napotkały żadnego oporu i nie były zmuszone otwierać ognia - podało francuskie ministerstwo obrony.
Operacja rozpoczęła się w sobotę, gdy francuskie lotnictwo zniszczyło pierwsze cele należące do sił libijskiego dyktatora: czołgi i wozy pancerne.
Włoskie myśliwce uderzają w Kadafiego
Sześć włoskich myśliwców, które w niedzielę wieczorem pierwszy raz uczestniczyły w operacji w Libii, wykonało zadanie zniszczenia systemu obrony przeciwrakietowej - podało dowództwo bazy w Trapani na Sycylii, do której maszyny wróciły po dwóch i pół godzinie.
"Akcja przebiegła pozytywnie, nasi chłopcy wrócili do domu" - powiedział dowódca 37. eskadry z Trapani, Mauro Gabetta.
"Nasze samoloty działały w rejonie Bengazi - wyjaśnił. - Czekamy na ewentualne następne rozkazy".
Także inne źródła potwierdziły, że misja została wykonana z powodzeniem.
W operacji uczestniczyły między innymi maszyny Tornado ECR, wyspecjalizowane, jak wytłumaczono, w neutralizacji obrony przeciwrakietowej.
"Ani Francja, ani Wielka Brytania nie mają porównywalnych systemów" - podkreślił były szef sztabu wojsk lotniczych generał Vincenzo Camporini, cytowany przez agencję Ansa.