Na Placu Sądowym, leżącym tuż nad brzegiem morza, pod siedzibą tymczasowej Rady Narodowej, panowała atmosfera fiesty patriotycznej. Tłum wymachiwał czerwono-czarno-zielonymi flagami monarchii libijskiej, które powstańcy przyjęli za własne, oraz flagami Francji, W. Brytanii i USA.
Imam Al-Mabruk al-Fisaj, przewodniczący Związku Ulemów, wołał z uniesieniem: "To nie jest +wyprawa krzyżowa+, jak twierdzi Kadafi, ani +wojna chrześcijan+. Samoloty chronią nasze kobiety i dzieci na naszą własną prośbę!".
"Kadafi nie reprezentuje już Libii, ani narodu libijskiego. On reprezentuje już tylko siebie" - przemawiał imam.
W swym piątkowym kazaniu odrzucił twierdzenia prezydenta Muammara Kadafiego, według którego za powstaniem kryją się islamscy ekstremiści działający pod wpływem narkotyków.
Na placu otwarto w czasie manifestacji mini-wystawę "zdobyczy wojennych" powstańców. Obok broni zaprezentowano dużą skrzynkę medykamentów, wśród których było wielkie, hurtowe opakowanie viagry.
"To oni, ludzie Kadafiego i najemnicy, szpikują się narkotykami i viagrą" - krzyczano z tłumu.
Mowie imama wtórowały okrzyki: "Allah akbar, Allah akbar!" (Bóg jest wielki).
Jak zwykle w piątek manifestacja rozpoczęła się od zbiorowych modłów na placu. Przyszli głównie mężczyźni i dzieci. Wiele osób miało twarze pomalowane na czerwono-czarno-zielono.
W ubiegłym tygodniu Bengazi było celem zmasowanej ofensywy sił rządowych, zatrzymanej i odpartej dzięki atakom lotnictwa koalicyjnego.