W demonstracji, zorganizowanej pod hasłem "Dość żywienia Kaukazu", wzięła udział głównie młodzież; część z nich była zamaskowana.
Demonstranci zarzucają władzom, że wydają "zbyt dużo pieniędzy" i pozwalają na przelewanie krwi w republikach kaukaskich.
"Nie jesteśmy ani ksenofobami, ani nazistami, chcemy tylko, aby budżet był dzielony równo na wszystkie regiony Rosji" - powiedział Anton Sotow, jeden z organizatorów akcji.
Izba Obywatelska, organ przy prezydencie Rosji, jest zdania, że demonstracja była prowokacją zmierzającą do podsycenia "Kaukazkofobii", która istnieje w rosyjskim społeczeństwie.
Władze Moskwy wydały pozwolenie na demonstrację. Pozwolenia tego stale odmawiają ruchom opozycyjnym.
Rasizm i ksenofobia rozpleniły się w Rosji od czasu upadku ZSRR, gdy setki tysięcy ludzi z rosyjskiego Kaukazu i poradzieckich republik środkowoazjatyckich znalazły się w dużych miastach Rosji pragnąc uciec od biedy w ojczystym kraju czy regionie.
11 grudnia ubiegłego roku manifestacja niedaleko Kremla przekształciła się w starcia między milicją a tysiącami nacjonalistów i fanów piłki nożnej, którzy domagali się ukarania winnych śmierci jednego z kolegów; zginął on w bójce z przybyszami z Kaukazu.
W marcu mer rosyjskiej stolicy Siergiej Sobianin powiedział, że imigranci, których liczbę szacuje się w Moskwie na 400 tysięcy, są sprawcami prawie połowy przestępstw popełnianych w stolicy.