Szef japońskiej firmy TEPCO, zarządzającej uszkodzoną przez trzęsienie ziemi i tsunami elektrownią atomową Fukushima I, oświadczył w piątek, że ustąpi ze stanowiska po tym jak firma odnotowała olbrzymie straty związane z kryzysem w tej siłowni. Masataka Shimizu powiedział w rozmowie z dziennikarzami w siedzibie firmy w Tokio, że ustępuje i wkrótce ogłosi swojego następcę. W roku obrachunkowym 2010, po zaksięgowaniu olbrzymich kosztów wynikających z awarii w Fukushimie, TEPCO odnotowała rekordową stratę netto w wysokości 1,25 bln jenów (11 mld euro). Dla porównania w 2009 roku firma odnotowała zysk w wysokości 134 mld jenów.
Dotychczasowy szef TEPCO przeprosił i wziął na siebie pełną odpowiedzialność za kryzys. "Robimy co w naszej mocy, by rozwiązać sytuację" - dodał kłaniając się kilkakrotnie w czasie konferencji prasowej. Dymisja Shimizu była oczekiwana, gdyż szefowie największych japońskich firm zazwyczaj odchodzą ze stanowisk biorąc odpowiedzialność za skandale i porażki. Całkowite koszty wypadku w Fukushimie będą prawdopodobnie znacznie wyższe niż te odnotowane przez TEPCO. Dojdą do nich wypłaty odszkodowań dla tysięcy ludzi, którzy musieli być ewakuowani z zagrożonych terenów oraz np. rolników, których produkty zostały napromieniowane.
TEPCO musi spłacić koszty rozwiązywania problemów w Fukushimie oraz ponownego uruchomienia innych, nieatomowych elektrowni, by pokryć zapotrzebowanie na energię elektryczną. Japoński rząd zastanawia się nad udzieleniem firmie pomocy finansowej. Rdzenie trzech reaktorów w elektrowni Fukushima I uległy częściowemu stopieniu po trzęsieniu ziemi z 11 marca. W katastrofie uszkodzone zostały systemy chłodzenia elektrowni co doprowadziło do najpoważniejszego kryzysu atomowego od czasów Czarnobyla - pisze agencja Associated Press.