W środę po zaciętych walkach radykalni bojownicy przejęli kontrolę nad ważnym stadionem pod Zindżibarem, na który dostarczane było paliwo i aprowizacja dla wojska. Samo miasto Zindżibar, leżące w prowincji Abjan, od końca maja jest w rękach zwolenników Al-Kaidy.

Reklama

Prowincja Abjan, bastion organizacji Al-Kaida na Półwyspie Arabskim (AQAP), wymknęła się spod kontroli władz w Sanie po prawie pięciu miesiącach antyprezydenckich protestów w całym kraju.

Z bazy położonej kilka kilometrów od Zindżibaru jeden z wojskowych poinformował agencję Reuters, że wysłano apel o pomoc dla oddziałów 25. brygady. Powiedział, że "od ponad dwóch tygodni jednostka nie otrzymała posiłków w ludziach, sprzęcie, a nawet wody". Wojskowy dodał też, że kilkusetosobową brygadę blokują bojownicy, którzy poobsadzali dachy pobliskich budynków.

Jemeńskie ugrupowania opozycyjne oskarżają rząd w Sanie o celowe dopuszczanie do eskalacji przemocy, by przestraszyć społeczność międzynarodową, iż Jemen, bez przebywającego w Arabii Saudyjskiej prezydenta Alego Abd Allaha Salaha, popadnie w chaos.

Prezydent Salah przebywa w szpitalu w Rijadzie, gdzie leczy się z poważnych obrażeń, jakich doznał w wyniku ataku z 3 czerwca na pałac w Sanie. Ranny prezydent ma nikły kontakt ze światem zewnętrznym - przyznał w sobotę jemeński przedstawiciel w saudyjskiej stolicy. Dostęp do Salaha mają jedynie krewni i jego najbliższy doradca. Prezydent sygnalizował jednak, że z władzy nie zrezygnuje.

W sobotę jemeńskie ministerstwo obrony poinformowało, że nasili wojskowe operacje i utworzy kordon bezpieczeństwa wokół Adenu, portowego miasta na strategicznej morskiej trasie przez Morze Czerwone, którą transportowanych jest około 3 mln baryłek ropy dziennie.

Mieszkańcy Adenu obawiają się bojowników z prowincji Abjan, gdzie codziennie dochodzi do starć bądź walk i skąd do Adenu uciekły tysiące ludzi.