"Nie możemy normalnie pracować. Wielu naszych pracowników zostało zaatakowanych i spotkało się z groźbami pod pretekstem, że chcą uprowadzić dzieci" - wyjaśniła rzeczniczka rumuńskich służb ratunkowych Alice Grasu.
Według niej w ostatnich czterech dniach odnotowano w różnych dzielnicach stolicy co najmniej siedem takich incydentów.
Napaści na karetki pogotowia są odpowiedzią na rozpowszechnianą w serwisach społecznościowych wiadomość. Jej autorzy, powołując się na nieokreślonych świadków, ostrzegają rodziców przed porwaniami dzieci, od których nielegalnie pobierano narządy. Ostrzeżenie zatytułowane: "Uwaga, rodzice" informuje, że dzieci zostały odnalezione martwe.
Zjawisko napaści na karetki i ich personel okazało się tak poważne, że szef bukaresztańskiej policji Vasile Viorel zwołał nadzwyczajną konferencję prasową, żeby "zdementować fałszywe informacje" krążące w internecie i przekazywane przez rodziców.
"W 2011 roku nie odnotowano żadnego przypadku porwania dziecka w celu pobrania organów" - oświadczył Viorel. Dodał, że wszystkie zgłoszone w tym roku zaginięcia dzieci okazały się w rzeczywistości ucieczkami z domu.
Viorel ostrzegł, że policja "podjęła kroki w celu zidentyfikowaniu autorów wiadomości, które dezinformują ludzi".
Rumuńskie media komentują natomiast, że podobne pogłoski krążyły w Bukareszcie w przeszłości, za rządów komunistów.