W środę w trakcie oficjalnej wizyty w Angoli Merkel zaproponowała temu państwu rozwój strategicznej współpracy, która miałaby także objąć pomoc w modernizacji angolskiej armii. Niemiecki przemysł zbrojeniowy chce sprzedać Luandzie sześć do ośmiu łodzi patrolowych do zabezpieczenia granic morskich. Według mediów wartość transakcji ma wynieść około 60 mln euro.
Merkel zapewniła, że popiera zaangażowanie Angoli na rzecz stabilności i bezpieczeństwa w regionie. "Naszym celem jest to, by regionalne konflikty były rozwiązywane przy pomocy regionalnych sił" - powiedziała w środę Merkel.
Zdaniem socjaldemokraty Rolfa Muetzenicha propozycja Merkel narusza niemieckie wytyczne dotyczące eksportu broni, bo w Angoli dochodzi do naruszeń praw człowieka, a tamtejsze władze są podatne na korupcję. "W obecnej sytuacji wiele afrykańskich państw z pewnością nie potrzebuje ani niemieckiego ani żadnego innego sprzętu zbrojeniowego" - ocenił polityk SPD w rozmowie z gazetą "Koelner Stadt-Anzeiger".
Szefowa partii Zielonych Claudia Roth zarzuciła Merkel, że "podróżuje po Afryce niczym patronka niemieckiego przemysłu zbrojeniowego". "Angola potrzebuje pomocy, ale na pewno nie łodzi patrolowych do zabezpieczenia granic. Merkel troszczy się o niemiecki dobrobyt i eksport kosztem najbiedniejszych. To nieodpowiedzialne" - powiedziała Roth, cytowana przez niemieckie media. Inny polityk Zielonych Omid Nouripour, zarzucił Merkel, że zachowuje się jak "przedstawiciel handlowy, a na resztę problemów jest raczej obojętna".
"Merkel musi skończyć z robieniem interesów na życzenie lobby zbrojeniowego" - zażądał z kolei szef frakcji Lewicy Gregor Gysi.
Kontrowersje wokół oferty Merkel dla Angoli to już druga w ostatnim czasie awantura dotycząca niemieckiego eksportu zbrojeniowego. Oburzenie opozycji wywołała zgoda niemieckiego rządu na sprzedaż 200 niemieckich czołgów Leopard II do Arabii Saudyjskiej, której wojska krwawo stłumiły niedawne demonstracje przeciwników reżimu w Bahrajnie.