Dotychczas szef państwa uchodził powszechnie za amatora kultury popularnej i rozrywki, komedii z Louis de Funesem i amerykańskich filmów akcji niekoniecznie z najwyższej półki. W paryskim środowisku intelektualnym uchodził za człowieka mało wykształconego, o złym guście, stroniącego od ambitnej kultury.
Jednak ostatnio Sarkozy przechodzi metamorfozę - donosi niechętny mu skądinąd dziennik "Liberation". Cytowani przez tę gazetę liczni goście prezydenta twierdzą zgodnie, że nadrabia on w niesłychanym tempie zaległości kulturalne.
Gazeta cytuje liczne osoby ze świata kultury, które ostatnio odwiedziły Pałac Elizejski. Według tych świadków, szef państwa odstawił na bok popularne i nie zawsze wybredne komedie, i oddał się bez reszty oglądaniu dzieł wymagających twórców, jak Robert Bresson czy duński reżyser Carl Theodor Dreyer.
Wśród ostatnich prezydenckich lektur przeważają dzieła francuskich klasyków: Gustave'a Flauberta, Honoriusza Balzaka i Guy de Maupassanta.
Otoczenie Sarkozy'ego dodaje, że "pochłania" on owe filmy i książki z właściwą sobie hiperaktywnością i w niebywałym tempie. "Jego bliscy opowiadają, że obejrzał z rzędu piętnaście filmów Hitchcocka" - pisze "Liberation".
Nie do końca jasne są przyczyny tej nagłej przemiany szefa państwa. Niektórzy widzą w tym autentyczną potrzebę nadrobienia kulturalnych luk.
Inni wskazują na wpływy jego żony, byłej modelki i piosenkarki Carli Bruni-Sarkozy. Takiego zdania jest pisarz Yann Moix, który używa takiej oto "rowerowej" metafory: "Carla z pewnością +popchnęła+ go na początku. Potem odczepiła boczne kółeczka od roweru i Sarkozy odkrył prawdziwą radość pedałowania w pojedynkę".
Inni komentatorzy zwracają uwagę, że na zmianę gustów kulturalnych szefa państwa mogą mieć wpływ przyszłoroczne wybory prezydenckie. Ich zdaniem, Sarkozy próbuje "uwieść" w ten sposób niechętnych mu do tej pory intelektualistów.