Krytycy zarzucają Alijewowi, który - po swym ojcu - rządzi Azerbejdżanem od roku 2003, uciskanie ludzi o odmiennych poglądach. Władze utrzymują, że w Azerbejdżanie, gdzie mieszka ok. 9 mln ludzi, panuje wolność słowa, a media opozycyjne mają się świetnie.
Szef administracji opozycyjnej partii Musawat, Arif Gadżili, i Tural Abbasli - szef młodzieżówki tej samej partii - zostali skazani za udział w wiecu 2 kwietnia w stolicy - Baku. Podczas nielegalnej demonstracji jej uczestnicy domagali się ustąpienia władz kraju. Za to samo skazano Muhameda Meżidlego z opozycyjnej partii Ludowy Front Azerbejdżanu.
Zwolennicy opozycji skandowali: "Wolność, wolność", gdy sędzia ogłaszał wyrok.
Adwokat podsądnych Osman Kijazimow powiedział, że "wszyscy zostali oskarżeni o naruszenie porządku publicznego, lecz winy im na procesie nie dowiedziono". "Orzeczenie jest niesprawiedliwe i będziemy apelować" - dodał.
Sześciu innych aktywistów opozycji, którzy uczestniczyli w nielegalnym zgromadzeniu, zostało skazanych w sierpniu, wielu jednak uwolniono.
Komisarz Praw Człowieka Rady Europy Thomas Hammarberg powiedział w ubiegłym tygodniu, że władze Azerbejdżanu muszą działać tak, by zachować wolność słowa i zgromadzeń i położyć kres więzieniu krytyków rządu na podstawie sfabrykowanych oskarżeń.