Jak przekazała żona Sannikaua, opozycyjna dziennikarka Iryna Chalip, były kandydat trafił do pojedynczej celi. Wydano mu zimową czapkę i kufajkę, co zdaniem Chalip oznacza, że władze liczą, iż zostanie on na długo w kolonii karnej.

Polityk odbywa wyrok 5 lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w związku z protestami powyborczymi. W zeszłym tygodniu jego bliscy i obrońcy praw człowieka ogłosili, że istnieje poważne zagrożenie dla jego życia. Przez dłuższy czas nie mogli uzyskać o nim informacji, bo Sannikau był przewożony między różnymi zakładami karnymi. W jednym z nich, jak potem przekazał, ostrzegano go, że może zostać pobity lub wręcz zabity w trakcie odbywania wyroku.

Reklama

W maju sąd uznał opozycjonistę za winnego organizacji masowych zamieszek 19 grudnia zeszłego roku, w wieczór po wyborach prezydenckich. Tysiące ludzi protestowały wówczas w Mińsku przeciw oficjalnym wynikom, dającym niemal 80 proc. głosów ubiegającemu się o reelekcję Alaksandrowi Łukaszence. Doszło do ataku grupy ludzi na drzwi do gmachu rządu; według opozycji była to prowokacja. Milicja rozbiła demonstrację, a jej uczestnicy, w tym byli kandydaci, stanęli przed sądem.

W sierpniu i wrześniu br. większość skazanych została ułaskawiona. W minioną sobotę wyszedł na wolność jeden z byłych kandydatów, przedsiębiorca Dźmitry Wus. Sannikau oraz inny kandydat opozycji Mikoła Statkiewicz, skazany na sześć lat, wciąż pozostają w koloniach karnych.

Z Mińska Anna Wróbel (PAP)

awl/ ro/