Główne francuskie centrale związkowe - w tym dwie największe: CGT i CFDT - zaplanowały na wtorek około 200 demonstracji w całym kraju. Jednocześnie strajkowała część pracowników kolei, transportu miejskiego, poczty oraz urzędów.

Reklama

"To nie zwykli pracownicy mają płacić za kryzys!", "Podzielmy inaczej bogactwo!" - brzmiały niektóre z haseł protestu przeciw oszczędnościom przewidzianym w budżecie państwa na bieżący i przyszły rok.

Według różnych źródeł, w stolicy demonstrowało od 16 do 25 tys. osób, wśród których były setki licealistów. Pochód przeszedł przez centrum miasta z placu Republiki do placu Bastylii. "Uspokaja się rynki, a co z nami?" - to napis na jednym z transparentów paryskiej manifestacji.

Podobne pochody przeszły też ulicami Marsylii, gdzie manifestowało według różnych danych od 5 tys. (policja) do 30 tys. uczestników (związkowcy). Od 3 do 5 tysięcy osób protestowało w Tuluzie i Rouen.

Media podkreślają, że wtorkowa mobilizacja uliczna była słabsza niż oczekiwali tego związkowcy. Także nieduży odsetek strajkujących mógł nieco rozczarować związkowych przywódców. We wtorek odwołano ok. 25 proc. pociągów szybkiej kolei TGV. Natomiast transport miejski funkcjonował niemal bez zakłóceń. Na poczcie i w urzędach strajkowało od 6 do 7 proc. pracowników.

Rząd Francois Fillona realizuje w tym i kolejnym roku program oszczędności, które mają przynieść kasie państwa dodatkowe 12 mld euro do końca przyszłego roku. Celem jest zredukowanie francuskiego deficytu budżetowego z poziomu obecnych ok. 6 proc. PKB do 3 proc. w 2013 roku.

Rządowy projekt zaciskania pasa przewiduje dodatkowe obciążenia fiskalne. Socjalistyczna opozycja i związki krytykują ten plan jako niedostatecznie dotkliwy dla najbogatszych.