Prezydent Włoch Giorgio Napolitano zaapelował w środę do premiera Silvio Berlusconiego, by wyjaśnił, czy dysponuje większością zdolną rządzić krajem. Szef państwa wyraził zaniepokojenie porażką gabinetu w parlamentarnym głosowaniu nad finansami państwa. W reakcji na ponaglenie ze strony prezydenta szef rządu zapowiedział, że w czwartek przedstawi w Izbie Deputowanych informację na temat stanu swej centroprawicowej koalicji i jej relacji z parlamentem. W piątek ma się odbyć głosowanie nad tą informacją, połączone z wotum zaufania dla rządu.

Reklama

Wystąpienie premiera ma być odpowiedzią na stanowisko całej opozycji, która oceniła, że jego gabinetu już praktycznie nie ma, gdyż nie jest w stanie sprawnie rządzić w sytuacji poważnego kryzysu finansów publicznych.

Prawicowa i lewicowa opozycja otrzymały we wtorek dodatkowy argument do ręki, gdy rząd Berlusconiego przegrał w niższej izbie parlamentu głosowanie nad pierwszym artykułem sprawozdania o stanie finansów państwa w 2010 roku. W głosowaniu nie wziął udziału minister finansów Giulio Tremonti, który zdaniem obserwatorów pozostaje w konflikcie z premierem na tle polityki uzdrawiania zadłużonych finansów publicznych. Rząd pogrążył się w chaosie - ogłosiła włoska opozycja.

Z kolei prezydent Napolitano w wydanej w środę nocie napisał między innymi, że wynik wtorkowego głosowania dowodzi "ostrych napięć w rządzie i koalicji, a w konsekwencji budzi niepewność co do szans wprowadzenia w życie niezbędnych i zapowiedzianych decyzji". Sytuacja w opinii Napolitano zmusza do "stawiania pytań i zaniepokojenia". Dlatego, jak podkreślił prezydent, do premiera "należy udzielenie wiarygodnej odpowiedzi", czy jego rząd jest w stanie działać, zwłaszcza w obliczu zobowiązań wobec Unii Europejskiej i kryzysu w strefie euro.

Reklama

Były sojusznik Silvio Berlusconiego, będący obecnie w opozycji do niego przewodniczący Izby Deputowanych Gianfranco Fini, zaproszony na rozmowę do prezydenta, przyznał, że włoska polityka "przeżywa burzliwe chwile". Politycy opozycyjnej Unii Centrum i centrolewicowej Partii Demokratycznej ponownie zażądali dymisji premiera.