Syria przyjęła plan Ligi Państw Arabskich zakładający m.in. całkowite zakończenie przemocy, wycofanie czołgów z miast oraz zwolnienie więźniów - wynika z oświadczenia Ligi po środowym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych krajów członkowskich w Kairze. "Jesteśmy bardzo zadowoleni, że doszliśmy do porozumienia, i będziemy jeszcze bardziej zadowoleni, jeśli zostanie ono natychmiast wprowadzone w życie" - powiedział premier Kataru szejk Hamad ibn Dżasim ibn Dżabr as-Sani.
"Komitet arabski, który nadzoruje plan, będzie odpowiadał za składanie radzie ministerialnej okresowych raportów na temat postępów w realizacji planu" - napisano w oświadczeniu. Wcześniej anonimowy przedstawiciel Ligi powiedział agencji AFP, że "syryjska delegacja bez zastrzeżeń i w całości przyjęła plan Ligi". Już we wtorek państwowe media w Syrii ogłosiły przyjęcie planu. Nie potwierdzali tego jednak przedstawiciele Ligi.
Dokument, przedstawiony przez katarskiego premiera, zakłada całkowite zakończenie przemocy, wypuszczenie na wolność osób, które trafiły do więzień na skutek ostatnich wydarzeń, "ewakuację miast i obszarów dotkniętych konfliktami zbrojnymi" oraz wpuszczenie do kraju obserwatorów z Ligi Państw Arabskich, mediów arabskich i międzynarodowych.
Plan przewiduje, że "ministerialny komitet arabski będzie przeprowadzał konsultacje z rządem oraz różnymi częściami syryjskiej opozycji, mające na celu dialog narodowy". W tekście nie ma jednak mowy, gdzie byłby prowadzony ten dialog. Reżim chciałby, aby spotkania odbywały się w Damaszku, podczas gdy zdaniem opozycji powinno do nich dochodzić za granicą.
Według opozycyjnej Syryjskiej Rady Narodowej, Damaszek odpowiedział na złożoną w niedzielę propozycję Ligi "eskalacją represji". Rada, która skupie lokalne komitety koordynacyjne do walki z reżimem prezydenta Baszara el-Asada, zaapelowała ponownie do Ligi, by zamroziła członkostwo Syrii w tej panarabskiej organizacji oraz zapewniła międzynarodową ochronę dla cywilów.
"Krwawe działania reżimu pokazują, że ignoruje on arabskie wysiłki mające na celu położenie kresu rozlewowi krwi i uniknięcie zagranicznej interwencji. Reżim chce zyskać na czasie. Apele o reformy i dialog są fałszywe" - napisała opozycja w oświadczeniu. Działacze praw człowieka poinformowali, że siły bezpieczeństwa zabiły w środę rano co najmniej 11 pracowników fabryki w prowincji Hims, położonej na zachodzie kraju.
W reakcji na tę masakrę tego samego dnia w dwóch operacjach przeprowadzonych przez dezerterów w prowincji Hama w środkowej części kraju zabitych zostało 15 członków sił bezpieczeństwa - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Siedmiu żołnierzy poniosło śmierć, gdy na drodze, którą jechali, wybuchła bomba. Ośmiu członków sił bezpieczeństwa, m.in. policjanci, zginęło w ataku na samochód i autobus.
Prezydent Asad do tłumienia antyreżimowych demonstracji, zainspirowanych podobnymi protestami w innych krajach arabskich, używa wojska i sił bezpieczeństwa. Twierdzi, że walczą one z islamistycznymi bojówkami i uzbrojonymi gangami. Według szacunków ONZ, od początku protestów w marcu tego roku zginęły w Syrii ponad trzy tysiące ludzi. W wywiadzie dla brytyjskiego "Sunday Telegraph" Asad ostrzegł, że kraje zachodnie ryzykują wywołanie "trzęsienia ziemi", jeśli spróbują interweniować w Syrii